Saura (4/17): Piramida kryzysu
W ostatnim wpisie nakreśliłem rys polityczno-historyczny, teraz czas na opisanie przez pryzmat konkretnych przykładów jak funkcjonuje libańskie państwo co z kolei pokaże skąd u Libańczyków tyle frustracji. Moja próbka na razie jest dosyć skromna, ale lepsze to niż nic – na pewno nie zaszkodzi.
Pierwszym i fundamentalnym problemem jest oczywiście, ta na wielką skalę, korupcja. Liban mimo Wojny Domowej zachował status liczącego się centrum finansowego – swoistego okna na Bliski Wschód, tj. innymi słowy – jest co i gdzie rozkradać. W efekcie skomplikowanego, religijnego systemu politycznego, w którym władzę od zakończenia walk posiadają nadal te same rody oligarchiczne nietrudno o defraudacje i nepotyzm. Ponownie można śmiało dać tu dla przykładu i porównania Bośnię gdzie partie reprezentujące trzy główne narody toczą w znacznej mierze pokazowe batalie wykorzystując do tego funkcjonujące głębokie podziały w społeczeństwie z czasów wojny, ale jednocześnie po cichu za plecami wyborców politycy owych partii nie mają żadnych skrupułów aby ze swoimi politycznymi przeciwnikami dobijać wszelakich interesów, także tych korupcyjnych czy nie do końca legalnych. Tematu nie ciągnę, bo znamy to z własnego podwórka.
Kolejną kwestią są przerwy w dostawach prądu. Mamy 2019 rok, elektryfikacja nie jest niczym wyjątkowym, problemy z prądem są w krajach rozwiniętych (a do takich w mniejszym bądź większym stopniu należy zaliczać Liban) efektem albo kataklizmów albo wyjątkowych zaniedbań. Już nawet Sowieci pokazali, że dociągnięcie stałego prądu nawet w trudno dostępne rejony nie jest niemożliwe i nie potrzeba do tego (w przeciwieństwie do budowy kanałów bądź kolei…) umierających z wycieńczenia tysięcy niewolników z Gułagu. A jednak w Libanie, praktycznie wszędzie od kilku do kilkunastu godzin w ciągu dnia prądu nie ma… albo precyzyjniej nie ma go z państwowej sieci. Libańczycy rzecz jasna przyzwyczaili się i dostosowali do panującej sytuacji więc istnieją prywatni „biznesmeni”, którzy uruchamiają swoje prywatne generatory i udostępniają prąd mieszkańcom. Oczywiście nie za darmo… i tu dochodzimy do meritum. To nie działa jak w Rożawie, że kilkadziesiąt rodzin składa się na generator i go opłaca wspólnie w ramach lokalnej komuny. Oj nie, tutaj jest Pan i Władca, który nie ma konkurencji i to on decyduje za ile ów prąd sprzeda. A takich Panów i Władców w Libanie jest sporo i można śmiało założyć, że są oni w sposób korupcyjny uwikłani w świat polityki. Sami rozumiecie teraz, że istnieje niejasny system powiązań, który uderza w krytyczną infrastrukturę i brakuje chętnych tam „na wierchu” aby rozwiązać sprawę tego procederu. Na samym końcu należy też oczywiście zadać pytanie – jeśli „Ktoś” potrafi dostarczyć prąd to dlaczego państwo nie potrafi?
Dalej są śmieci. Problem sięga 2015 roku kiedy wybuchł tzw. kryzys śmieciowy. Główne wysypiska w kraju zostały przepełnione i na ulicach zaczęły zwalać się hałdy śmieci. Wywożenie z jednego regionu do drugiego, pewnie sami dostrzegacie, nie było najlepszym pomysłem, a już na pewno niczego nie rozwiązywało (temat szerzej poruszę przy okazji coś ala lokalnej samoobrony w Trypolisie). Dzisiaj sytuacja jest lepsza, ale ciężko mówić o sukcesie. Śmieci są wszędzie, kontenery są porozrzucane po miastach, no ogólnie nie wygląda to tragicznie, ale zbyt pięknie też nie.
Skoro przy śmieciach, przejdźmy do zanieczyszczeń spływających do morza. Z własnego doświadczenia z Bejrutu mogę śmiało powiedzieć, że obraz powoli przesuwającej w waszą stronę ściany ścieków podczas gdy pluskacie się rzucając sobie frisbee (pamiętajcie, że płyny różnej gęstości nie mieszają się więc czysta morska woda i ściek są obok siebie i przenikają się w znikomym stopniu) jest uderzający, tym bardziej jeśli wasz współrzucacz rzuci odrobinę za daleko i będziecie musieli wejść w świat nieczystości. Nie mniejszy niesmak pozostawiają kuleczki gówna na plaży, które wyrzuca morza z tegoż to ścieku. Takich miejsc w Libanie jest ponoć sporo, a takie radzenie sobie ze ściekami jest powszechną praktyką. Rząd nic z tym nie robi gdyż często jest to powiązane z biznesami tych samych polityków, którzy ten oto rząd tworzą… błędne koło wzbudzające społeczną bezsilność.
Kolejnym problemem są syryjscy uchodźcy, których liczbę szacuje się na ponad milion. Biorąc pod uwagę, że samych Libańczyków żyjących w Libanie jest może trzy, może cztery miliony – nikt do końca nie wie, bo mnóstwo żyje na emigracji, a wiarygodnego spisu ludności nie było od dawna – jest to liczba przytłaczająca tak ekonomicznie jak i społecznie. Syryjczycy korzystają z libańskiego systemu edukacji, opieki zdrowotnej i wszelakiej infrastruktury. Produkują także spore ilości śmieci (kryzys śmieciowy był częściowo powiązany z nimi). Wszystko to nakłada się na spore obciążenie dla Libanu i rosnącej niechęci Libańczyków do uchodźców, szczególnie teraz kiedy na terenie większości Syrii panuje względny pokój.
Skoro przy Syryjczykach… cały czas pozostaje nieuregulowana kwestia Palestyńczyków. Ich obozy, zazwyczaj zwykłe, gęsto zaludnione i biedne dzielnice miast są poza kontrolą rządu. Rządzą tam palestyńskie organizacje – głównie skonfliktowane ze sobą Hamas i Fatah. Co nie powinno dziwić miast walczyć z Izraelem obecnie głównie ścierają się ze sobą bądź z każdym kto się wokoło napatoczy. Palestyńczykom odmawia się przyznawania obywatelstw gdyż w założeniu celem jest ich powrót do Palestyny. Na to się szybko nie zanosi więc tkwią w tym libańskim czyśćcu (podobnie jak w Syrii i Jordanii) od kilkudziesięciu lat; często niejednokrotnie destabilizując bądź bezpośrednio angażując się (czasem wręcz inicjując) lokalne wojny.
Wszystko to się nakłada na ogólne obciążenie systemu. Źle funkcjonują szkoły, są braki w podstawowym wyposażeniu szpitali (prywatne firmy wypożyczają pacjentom tak elementarne urządzenia jak respiratory), drogi powoli się degradują (jak i pozostała infrastruktura – kolej od czasów wojny nie funkcjonuje i obecnie praktycznie nie istnieje), są problemy z gospodarką komunalną…
Poza tym o czym już pisałem miesiąc temu przez kraj przeszły pożary, z którymi państwo nie potrafiło sobie w żaden sposób dać rady. Internet obiegały zdjęcia rozsypującego się sprzętu ratunkowego kontrastującego w zachowanymi w świetnym stanie policyjnymi polewaczkami… widać było na co idą, jeśli już nie idą do kieszeni polityków, publiczne pieniądze.
Dochodzimy powoli do dni poprzedzających Saurę. Państwo znajduje się w ekonomicznej zapaści, pisałem już o ogromnym bezrobociu i jednym z najwyższych na świecie długu publicznym – te dane bez problemu znajdziecie w internecie. Mówi się, tak podały media, że rozkradziono 800 miliardów dolarów. Suma abstrakcyjna, ale równocześnie jakże symboliczna. Już nie raz ją słyszałem.
Ludzie zaczęli tracić zaufanie do własnej waluty, tym samym masowo próbując wypłacić swoje pieniądze. A jak już historia nie raz pokazała banki w takich wypadkach nie posiadają wystarczającej liczby gotówki. Dolary szybko się skończyły, bankomaty stoją puste, klienci zaczęli być coraz bardziej agresywni, w końcu placówki bankowe po prostu zamknięto. Usztywniony od zakończenia wojny (bodajże) kurs libańskiego funta zaczął na czarnym rynku szybować w górę. Ciężko mi z dnia na dzień pilnować kurs, ale oscyluje on obecnie między 1600, a 2000 (sztywny to 1507.5). Sam już nie wiem, który dzień z rzędu jutro banki będą zamknięte… wiem natomiast, że zaczyna stopniowo brakować w sklepach produktów, bo ludzie gromadzą zapasy na czarną godzinę.
I w końcu ten nieszczęsny WhatsApp… internet i połączenia telefoniczne są w Libanie drogie. Bardzo. Firm telekomunikacyjnych jest tyle co wiem dwie. Ludzie obie je utożsamiają z klasą polityczną. Pomysł wprowadzenia owego 6 dolarowego miesięcznego podatku / opłaty od WhatsAppa to był istny strzał w kolano. Tak, dla wielu obywateli tego kraju, głównie Chrześcijan te 6 dolarów niewiele zmienia. Ale dla wielu wręcz głodujących Sunnitów i Szyitów to byłby kolejny przygniatający do ziemi ciężar. A ludzie przecież muszą się jakoś komunikować – w Libanie prawie wszystko załatwia się własnie przez ww. aplikację. Nastąpił wybuch…
Mam nadzieję, że te dwa wpisy dadzą Wam chociaż pobieżny obraz na obecną sytuację w Libanie. Od teraz już będę skupiał się na tym jak przebiega Rewolucja.
Na zdjęciach pozostałości libańskiej kolei.