Mój szlak

Nie jestem fotografem. Nie robię wybitnych zdjęć. Zdjęcia są dla mnie dodatkiem do opowieści, a nie odwrotnie. Nie mają same w sobie tworzyć obrazu świata, a jedynie go wzmacniać i uwydatniać. Jednak chciałem mieć pamiątkę dla siebie – wybrałem i opisałem te, które najmocniej utkwiły mi w pamięci i w sercu. Wiele z nich kuleje technicznie, wiele z nich mogłaby być lepsza – wiem, widzę to przecież. Ale… o ich wartości dla mnie stanowią historie kryjące się za nimi. Dlatego też, odmiennie niż zwykle, wpierw zamieszczam opis, a potem dopiero zdjęcie. Każde z nich to także moment z mojego życia, w którym naciskałem spust migawki.

 

Pierwszy reporterski wyjazd. Do dzisiaj nie mogę przeboleć, że nie pojechałem na Euromajdan, że zabrakło mnie w Kijowie kiedy Ukraińcy walczyli o swoje europejskie marzenia. Więc gdy tylko usłyszałem o rosyjskiej inwazji na Krym podjąłem spontaniczną decyzję, że nie mogę przepuścić kolejnej okazji aby być świadkiem pisania się na nowo historii Ukrainy. Spakowałem się, pojechałem stopem do Lwowa, wsiadłem w pociąg i… wysiadłem w Symferopolu. „Zielone ludziki” pod jedną z ukraińskich baz wojskowych.
Krym, marzec 2014

 

Krymscy Tatarzy byli najbardziej zdeterminowaną grupą gotową walczyć o przynależność do Ukrainy. Po półwieczu wygnania w Azji Środkowej z początkiem lat 90-tych wrócili na, już niepodległą, Ukrainę, która dała im drugą szansę. Jaka Ukraina by nie była to w niej znaleźli bezpieczny dom. Rosyjska okupacja stała się dla nich kontynuacją gehenny – nowa rosyjska władza, przynajmniej w początkowym okresie, traktowała ich jak wrogi element…
Krym, marzec 2014

 

Po powrocie z Krymu pojechałem do Kijowa zobaczyć dogasające miasteczko namiotowe Euromajdanu. Przepełnione symboliką, kwiatami i zniczami przypominało świeże wydarzenia kijowskich mrozów. „Niebiesna” – Niebiańska Sotnia, tak nazwano „sotnię” ponad stu osób zamordowanych w wyniku ulicznych walk. Utrata Krymu była początkiem bolesnego wyrywania się z rosyjskiej strefy wpływów – w Doniecku, Ługańsku i Charkowie zaczynały pojawiać się zwiastuny jeszcze większego piekła.
Kijów, marzec 2014

 

Wojna w Donbasie zaczynała wchodzić w fazę względnej stabilizacji. Walki nadal aktywnie trwały, ale nie następowały, poza pewnymi wyjątkami, zasadnicze zmiany na linii frontu. Zanim jednak dotarłem do Donbasu natrafiłem na jedną, z wszechobecnych, zazwyczaj pijących alkohol, grup żołnierzy. W pewnej chwili jeden z nich odszedł i usiadł z boku. Zaczął płakać wspominając ilu z jego „braci” już nie ma. W tle „Sława Ukrainie! Bohaterom sława!”. Wojna, którą nie zawsze na pierwszy rzut oka widać, a trwa w każdym z osobna.
Kijów, listopad 2014

 

Przyfrontowa libacja w zajętym budynku. Na znajdującej się przy piecyku gitarze zapisani są wszyscy obecni i nieobecni. Właściciel gitary wtedy już nie żył. Rano niektórzy będą kontynuować libację, pozostali będą leczyć kaca. Wszyscy błyskawicznie „otrzeźwieją” kiedy fundamenty mocno zadrżą po silnym wybuchu kilkadziesiąt metrów od nas.
Hirskie, Donbas, listopad 2014

 

Jeden z członków batalionu Ajdar z tłem „Putin Hujlo, la-la-la” (ówcześnie popularna przyśpiewka). Batalion złożony był wtedy wyłącznie z ochotników, często bez doświadczenia wojskowego, wielu z nich pojechało na wojnę prosto z Euromajdanu. Po przełamaniu przez wojsko rosyjskie i separatystów domykającego się oblężenia Ługańska i zniszczeniu „Kotła Iłowajskiego” to między innymi ochotnicy z Ajdaru rozpaczliwie próbowali zatrzymać pochód Rosjan na północ ługańskiej oblasti. Front zatrzymał się na linii Szczastja – Stanica Ługańska. W miarę czasu pojawiające się punktowo skandale w Ajdarze i postępująca centralizacja stopniowo doprowadziły do wtłoczenia batalionu w struktury ukraińskiego wojska.
Szczastja, Donbas, listopad 2014

 

„Lolek”, polski ochotnik-najemnik. Człowiek niesamowicie barwny i wielowymiarowy. Człowiek, który sprawiał wrażenie całkowicie nie odnajdującego się w świecie „zwykłych” ludzi. Wojna to była jego pasja, wojna to było jego przeznaczenie. Zawsze przygotowany do walki, zawsze doskonale wyposażony. Na tle Ukraińców wyróżniał się profesjonalizmem. Nie znam jego dalszych losów.
Szczastja, Donbas, listopad 2014

 

Niewielka wioska na przecięciu dróg pod Słowiańskiem. Wyjątkowo mocno ucierpiała w początkowej fazie walk kiedy ku zaskoczeniu Europy i Rosjan Ukraińcy zdecydowali się stawić zdecydowany opór inwazji rozpoczynając ciężkie boje o Słowiańsk i Kramatorsk zajętym przez „Grupę Striełkowa” – człowieka, który dwie dekady wcześniej walczył po stronie Serbów we wschodniej Bośni.
Semeniwka, Donbas, listopad 2014

 

Północne, przyfrontowe dzielnice Doniecka. Ukraińskie wojsko kategorycznie zaprzeczało jakoby dokonywało ostrzałów cywilów. Kłamało, separatystyczny Donbas znajdował się pod powtarzającym się ostrzałem mającym psychicznie złamać morale jego mieszkańców. Każdego dnia można było wsłuchiwać się w okoliczne wybuchy. Pozostali tam ludzie żyli w przedziwnej do opisania psychozie i apatii. Praktycznie każdy blok doświadczył przynajmniej jednego trafienia, zazwyczaj co najmniej kilku.
Blokada ekonomiczna i utrudnienia natury administracyjnej miały jeszcze mocniej sygnalizować mieszkańcom „Republik”, że droga z Rosją będzie dla nich kosztowna.
Donieck, czerwiec 2015

 

Syndrom oblężonej twierdzy, wieczny strach i obawa, nieustanne kreowanie jednego wroga i jednego wybawiciela. W takich realiach przyszło żyć ludziom w Donieckiej i Ługańskiej Republice Ludowej. Do Ługańska nie dostałem pozwolenia, mimo to udało mi się tam dostać po cichu wjeżdżając małym busikiem pełnym miejscowych. Krótka chwila swobody kosztowała mnie wielogodzinnym przesłuchaniem pokutującym do dzisiaj przy okazji odwiedzania Rosji. Nic mi się nie stało – po raz kolejny miałem więcej szczęścia niż rozumu. Ługańsk został rozgrabiony i złamany – opustoszałe ulice i aleje po horyzont zostały zapełnione propagandą „Mój dom, moje miasto, moja Republika!”.
Ługańsk, czerwiec 2015

 

„I nie mówcie o tych, którzy zginęli na drodze Allaha: „Są martwi”. Nie, oni żyją tylko wy tego tego nie czujecie”
Ponad osiem tysięcy identycznych nagrobków przypominających o największej masakrze, ludobójstwie, jakie dotknęło powojenną Europę. Pojechałem na 20-lecie owej zbrodni na własne oczy zobaczyć jak ewoluuje boszniacka tożsamość. Memoriał w Potoczari odwiedził wtedy też premier Serbii, Aleksandar Vuczić. Obecni tam Boszniacy nie wybaczyli mu słów z czasów jego młodości jakie wypowiedział w serbskiej Skupsztinie: „Za każdego zabitego Serba zabijemy stu Muzułmanów!”…
Potoczari pod Srebrenicą, lipiec 2015

 

Chciałem dotrzeć do Rożawy, Syryjskiego Kurdystanu. Stety, czy niestety utknąłem na rebelii PKK – iracka granica była dla mnie nieosiągalna. Kurdowie po tym jak Turcja po cichu wspierała ISIS w trakcie heroicznej Bitwy o Kobane zdecydowali się po raz pierwszy wprowadzić wojnę do miast, głównie gęsto zabudowanych dzielnic, w których upatrywali szans w walce z tureckim wojskiem. Przewaga Ankary była jednak gigantyczna. Bohaterstwo i determinacja to było zdecydowanie za mało aby wygrać. Dzielnica po dzielnicy Turcy brutalnie miażdżyli opór, zazwyczaj większość budynków równając z ziemią. Nie chcieli powtórki. Na zdjęciu bojownicy YPS budujący barykadę.
Nusaybin, Turecki Kurdystan, 2016

 

Dostawanie się do dzielnic kurdyjskich bojowników było sporym wyzwaniem. Główne drogi były patrolowane przez tureckie służby więc te fragmenty ekspozycji należały do najniebezpieczniejszych. Dwukrotnie byłem wielogodzinnie przesłuchiwany, a w Sur, starym mieście Diyarbakir o mało nie zginęliśmy z Tomkiem Maciejczukiem trafiając w wąskich uliczkach pod kule. Pierwszy raz poddałem się – było zbyt niebezpiecznie.
Na zdjęciu dziewczynka na tle barykady i namalowanego portretu głównego kurdyjskiego ideologia – Abdullaha Odżalana. Wszechobecne rozwieszone płachty miały chronić przed snajperami, dronami i helikopterami. Turcy nie mieli innego wyjścia jak stoczyć walkę na ziemi o każdą uliczkę, o każdy zaułek.
Szirnak, Turecki Kurdystan, 2016

 

Przemierzając z Magdą po raz kolejny bałkański świat trafiliśmy z Kosowa do niewielkiego albańskiego miasteczka. Poznaliśmy tam lokalnego malarza. Jeden obraz nie dawał mi spokoju – miałem rację, w tle portret Envera Hodży.
Bajram Curri, Albania, 2016

 

Irański Kurdystan nie jest jednolity. Działa tam nielegalnie kilka różnych partii i ugrupowań zbrojnych, Kurdowie dzielą się między sobą na sunnitów i szyitów, a w takich miastach jak Urmia dodatkowo mieszają się z Azerami, Asyryjczykami i Ormianami. Mimo, że irańska władza wprost nie zwalcza kurdyjskości nauczanie języka kurdyjskiego nie jest zajęciem bezpiecznym. Strażnicy Rewolucji nie śpią. Są aż nad wyraz aktywni w niestabilnym Kurdystanie. Nie można rozmawiać zbyt głośno… Kurdowie więc żyją po cichu kolportując podręczniki do nauki j. kurdyjskiego tym samym starając się zachować swoją tożsamość.
Urmia, Iran, listopad 2016

 

Wiele widziałem w krajach po rozpadzie Jugosławii, świecie, w którym zakochałem się od momentu kiedy pierwszy raz go odwiedziłem w 2011 roku. Ten o to Pan, który podwiózł mnie był spełnieniem marzeń, symbolicznym Złotym Graalem. W tym aucie dla niego czas się zatrzymał. Jugosławia trwała w najlepsze, a Josef Broz Tito nadal trzymał w ryzach bałkański kocioł. W każdym zakamarku wnętrza znajdowały się szczegóły przywracające pamięć o minionej, tak bardzo tam idealizowanej, epoce.
Gdzieś we wschodniej Bośni, 2017

 

W Iranie byłem do tej pory łącznie trzy raz. Nie odwiedziłem wielu pereł Safawidzkiej architektury takich jak Jazd czy Sziraz – za to przemierzyłem praktycznie wszystkie jego peryferia. Od Azerbejdżanu i Kurdystanu, przez Chuzestan i wybrzeże Zatoki Perskiej, Beludżystan, Sistan, Chorasan, po w końcu Mazandaran i Gilan. Ludy mieszkające daleko od perskiego centrum. Na pewnym etapie w Meszchedzie jeden człowiek polecił mi odwiedzić małą wioskę w pobliżu granicy z Afganistanem – będą tam niscy ludzie i małe domy. Pojechałem. Okazało się, że ludzie tam wcale aż tak bardzo wzrostem nie odstawali natomiast w szyickim świecie wyróżniali się sunnicką, wręcz ekstremistyczną wiarą. Z lekkiego wyjazdu rozpoczęły się rozmowy o ideologicznej wyższości Frontu Al Nusra nad Państwem Islamskim. Irańskie służby nie przez przypadek uważnie kontrolowały ten mikroświat. Nie przez przypadek potem mnie przesłuchiwały…
Makhunik, Iran, 2017

 

Gdy usłyszeliśmy z Adamem Warszawskim, że iraccy Kurdowie będą organizować referendum niepodległościowe zapadła klamka. Spotkamy się w Erbilu w przeddzień owego podniosłego wydarzenia. Świętowania nie było końca. Nikt nie chciał słuchać, nikt nie chciał nawet dopuszczać do siebie myśli, że to może być początek końca kurdyjskiej autonomii…
Erbil, Iracki Kurdystan, 2017

 

Poszukując przygód skierowaliśmy do niewielkiego miasteczka w pobliżu strefy podziału między rządem w Bagdadzie, a kurdyjskim wojskiem. Każda kolejna rozmowa coraz mocniej uwidaczniała nam w jak bardzo wyjątkowym miejscu znaleźliśmy się. Nie spodziewaliśmy, że wzajemne rany miedzy sunnickimi Kurdami i szyickimi Turkmenami będą tak wydatne, żywe i bolesne. Nie spodziewaliśmy się też, że po zakończeniu tamtejszej opowieści wywiadem z liderem tamtejszych szyickich bojówek po stronie rządowej nie miną dwa tygodnie kiedy to zapomniane miejsce stanie się areną brutalnych walk i triumfu Szyitów nad Kurdami. Referendum doprowadziło donikąd.
Tuz Chormatu, Irak, 2017

 

Dzielnica sunnickich Arabów była opustoszała. Może co piąty, co szósty dom był zamieszkały. Ludzie byli nieufni i unikali nawet nie rozmów, co spojrzeń. Państwo Islamskie wtedy stawiało opór już tylu w kilku punktach, a jego dawni, faktyczni czy domniemani poplecznicy, stawali się ofiarami coraz to bardziej nieludzkich prześladowań. Cicha czystka etniczna dokonywała się poza blaskiem fleszy.
Tuz Chormatu, Irak, 2017

 

Wszechobecne dzieci w Syrii to obraz powszedni. Są częścią krajobrazu takim samym jak ruiny. W szczególności w Kobane, kurdyjskim Stalingradzie – jednym z najbardziej dotkniętych wojną i cierpieniem syryjskich miast. Cmentarz wojenny pod Kobane uderza jak mało który. Ofiara jaką Kurdowie zapłacili za zwycięstwo była ogromna. Ale Kobane to był także punkt zwrotny wojny z Państwem Islamskim… od tamtej pory dżihadyści już tylko cofali się. Kobane przeszło do historii.
Kobane, Syria, 2017

 

Znaleźliśmy się po północnej stronie Eufratu. Na wschód i zachód znajdowały się niedobitki Państwa Islamskiego, po drugiej stronie były siły rządowe, które wielkim wysiłkiem zdołały utrzymać Dajr az-Zaur aby w końcu przełamać oblężenie rok wcześniej. Spędzając czas z bojownikami YPG i bojowniczkami YPJ wsłuchujemy się w samoloty i obserwujemy skutki rosyjskich nalotów na pozycje bojowników Daesz.
Front po drugiej stronie Eufratu od Dajr az-Zaur, Syria, 2017

 

Uchodźcy to nieodłączony element każdej wojny. Niestety. Na zdjęciu ci uciekający z terenów wzdłuż Eufratu kontrolowanych przez Państwo Islamskie. Terenów gdzie dżihadyści mieli realnie spore poparcie. Dla Kurdów stanowili cały czas zagrożenie, nie ufali im. Przed puszczeniem ich dalej do obozów dla uchodźców stopniowo każdego sprawdzali. W oczekiwaniu na weryfikację wielu z nich spędzi nawet kilka tygodni na pustyni.
Pustynia wzdłuż rzeki Chabur, Syria, 2017

 

Po pobycie w Iraku i Syrii kierujemy się na odpoczynek do Gruzji. Po drodze jeszcze załapiemy się na trzepanie pod Erzurum wyjeżdżając z terenów objętych wojskową władzą w Tureckim Kurdystanie. Po kilku dniach ruszamy do czeczeńskiej doliny Pankisi. Szukamy ojca Abu Umar asz-Sziszaniego, oryginalnie nazywającego się Tarchanem Batiraszwili – był to jeden z głównych dowódców polowych Państwa Islamskiego. Miejscowi nie chcą z nami rozmawiać, bywają agresywni, kolejne próby spływają na panewce. Gdy mamy się już poddać odbywamy jeszcze jedną przypadkową rozmowę. Zgadzają się zaprowadzić do ojca. Okazuje się nim biedny i schorowany gruziński chrześcijanin. Częstuje nas czaczą i starymi khinkali. Ledwo mówi. Ponoć ma jeszcze dwóch synów, ale nie zdołamy tego wiarygodnie potwierdzić. Z pewnością po utracie wpierw metaforycznie, a w końcu i dosłownie Tarchana – Państwo Islamskie w 2016 roku oficjalnie poinformowało o jego śmierci – ojciec wyglądał jakby już tylko wyczekiwał śmierci. Wychodzimy nietrzeźwi, pełni niezrozumiałej satysfakcji. Nie wiemy czy jeszcze żyje.
Pankisi, Gruzja, 2017

 

Jedno z najbardziej przytłaczających miejsc – biesłańska szkoła straszy do dzisiaj… położone w różnych miejscach zabawki przypominają, że ofiarami były głównie małe dzieci. A butelki z wodą? Czeczeńscy bojownicy zabraniali pić wody zakładnikom. Po tej zbrodni „Czeczenia” utraciła większość międzynarodowego wsparcia i współczucia.
Biesłan, Rosja, 2018

 

Libańska Rewolucja zaskoczyła mnie. Mieliśmy lecieć na Cypr, a spędziłem prawie pięć tygodni w Libanie. Przedtem niewiele wiedziałem o tym małym państwie. Włożyłem ile tylko potrafiłem wysiłku aby dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Czytałem książki, rozmawiałem, na bieżąco doczytywałem, sprawdzałem. Chciałem zrozumieć co doprowadziło do tej pierwszej w historii Libanu ponadnarodowej Rewolucji. Obserwowałem jak zmienia się jej kształt, jak różne siły na nią wpływają i jak przelewana jest pierwsza krew…
Bejrut, Liban, 2019

 

Pierwsza ofiara libańskiej Saury. Kiedy ktoś ginie jest to zawsze pewien symboliczny punkt bez powrotu. Pieniądze można oddać, dom odbudować, zdrowie zazwyczaj do pewnego stopnia przywrócić. Życia? Życia nie potrafimy przywracać… Pamięć i mity potrafią być jak mało co konsolidujące, jednoczące i motywujące. W szczególności pamięć o tych, których już nie ma.
Trypolis, Liban, 2019

 

Na przeciwko siebie jeden z protestujących i policjant ze straży parlamentu. W tle krzyki, relacje telewizyjne… te spojrzenia pewnie nic nie zmieniły. Ale to w oczach szukamy tak zakochania jak i strachu. Chwilę później Bejrut stanie się areną brutalnych starć ulicznych. Rozkaz to rozkaz, ale w ostatniej instancji zawsze decyduje człowiek.
Bejrut, Liban, 2019

 

Na Cyprze miałem jedną zasadę – odwiedzam meczety po greckiej stronie i cerkwie po tureckiej. Szukam śladów zapomnianej przeszłości, unikam turystycznego zgiełku. Zazwyczaj były zamknięte, a nie chciałem się włamywać siłą. Ale nie zawsze, czasem można się dostać i uszami wyobraźni wsłuchiwać się w milczące dzwony i niemych muezinów…
Kofinu, „grecka część” Cypru, 2021