Opary wojny: Prawosławna armia (5/9)

Kolejny dzień, kolejne przygody. Plan: dojechać do Iłowajska, miejsca masakry ukraińskich wojsk, prawdopodobnie także pierwszego tak wyraźnego zaangażowania regularnych wojsk Federacji Rosyjskiej. Na południowym dworcu nie jeżdżą w interesujące mnie stronę marszrutki, wsiadam w busik do Jeniakijewa, rzut kamieniem od Debalcewa.

Po dojechaniu wbijam do Pielmieniarni, tej samej, w której teraz zacząłem pisać ten tekst. Tam zagaduję do dwóch mężczyzn przy stole. Przedstawiają się pracownicy DNR-owskiej bezpieki w lokalnym, jednym z wielu wielkich w Donbasie, zakładzie przemysłowym… pilnują ochrony, jakież to sowieckie, nieprawdaż? Nie wiem czy to prawda, na pewno wiedzą i poziomem dyskusji potwierdzali na swój sposób tą informację. Od razu można poczuć, że, przepraszam za określenie, nie jest to tępy motłoch, mentalność proletariatu, którym tak chełpił się Związek Radziecki tylko inteligentni i oczytani ludzie.

Otwierają magiczną buteleczkę w znanym mi kształcie. U nas takie już rzadko, nowoczesność, moda przyszła. A tu? Po staremu. Prosta etykietka, marnej jakości ukraińska banderolka, podłużny gwint.

  • Pijosz?
  • Inagda piju…

Jednego mogę, na jednym kończę. Nie, nie 40ml… tu jest wschód, 60ml lekką ręką było w kubeczku. Zakusaju pielmieniem, naszym uszkiem. W końcu, kultura zagryzania, a nie przepijania. Kto do cholery wymyślił aby przepijać wódkę?!

Co zaskakujące nie stoją po żadnej stronie. Oczywiście, jak prawie każdy na terenie Republik wypowiadają się krytycznie o dzisiejszej Ukrainie. Można było poczekać, Janukowycza „ubrać” (pozbyć się) pół roku później w wyborach. Pa zakonom (legalnie). Zgodnie z konstytucją, z prawem. Możemy dyskutować, nie tylko posłuchać, a serio możemy się nie zgodzić i dyskusja odbija się korzystnie na nas wszystkich.

Nie może zabraknąć: Majdan chciał pozbyć się oligarchów, tak? To dlaczego na miejsce Janukowycza przyszli nowi oligarchowie?

Ze swojej strony też mam okazję podzielić się jak wygląda Europa. Nie jest to częste w tzw. Ruskim mirze. Rosjanie w przeciwieństwie do na przykład Tatarów zazwyczaj wiedzą lepiej od mnie jak jest w Europie, jak jest w Polsce. Jak pytają to głównie retorycznie pytania na zasadzie „powiedz mi dlaczego u was jest tak chujowo?”. Doświadczyłem tego i w Rosji i tutaj. Irytuje niemiłosiernie. Ale oni są odrobinę inni.

Mam okazję wytłumaczyć, że Unia Europejska, Schengeńska Zona, Eurozona i porozumienie o swobodnym handlu to cztery różne, niezależne od siebie porozumienia. Różne kraje w Europie należą do różnych z nich. Mimo wszystko ciężko to do nich dociera. Nagle słyszą coś innego niż w rosyjskiej telewizji gdzie tłucze się dzień w dzień „ES to ES tamto ES zły” – EvroSajuz (Unia Europejska).

Zgadzamy się, że Ukraina popełnia pryncypialny błąd. Chce wejść do Unii Europejskiej aby zrobić reformy. A to działa odwrotnie. Nie trzeba być w Unii aby dokonywać reform, wręcz należy zrobić wpierw reformy… dorzucam, że niestety tutaj, na wschodzie Ukrainy jest podobnie. Wejdźmy do Rosji i będzie wsio zajebist. Nie budiet. Pomijając już, że Rosja nie chce i nie weźmie Donbasu…

Zadaję kilka pytań o apałczenie. Słyszę, że najgorsi po obu stronach są wypuszczeni kryminaliści. Ich nie interesuje żadna ideologia. Po prostu, zarobić na wojnie. Kozacy po tej stronie, dnr-owskiej już nie są problemem. Albo uciekli, albo ich pozamykali albo funkcjonują normalnie w strukturach armii.

Jeden z panów dostaje rentę. Na początku sam jeździł odbierać ją na Ukrainę. Dzisiaj? Oddaje się kartjeczki (na które to ukraińska władza przelewa pieniądze) odpowiednim osobom, one jadą na stronę Ukrainy, wypłacają gotówkę i wracają. Oczywiście na procent, który uwzględnia łapówki na granicy. Przypominam, że na terenie republik nie funkcjonują elektroniczne systemy płatności.

Dowiaduję się, że Ługańska Republika posiada wyraźną granicę z Doniecką Republiką. Moi rozmówcy wprost mówią o niej „tamożnia”, jest to zaskakujące, bo tego słowa nikt nie używa odnośnie granicy między DNR i Ukrainą. A „tamożnia” to nie tylko granica, to także punkt oclenia, nałożenia podatków.

O co więc może chodzić? Ano LNR jest kompletnie odcięty od Ukrainy, wszystkie granice, to jest Zołote pod Stachanowem, Szczastje i Stanica Ługańska są zamknięte. Oficjalnie trwają tam walki ale co z tego? Wokoło Doniecka nie trwają? A granice jednak tam otwierają… Pojawia się kolejny puzel układanki. Doniecka Republika nie posiada żadnej granicy (poza Nowoazowskiem) z Rosją czyli wszystkie produkty, które przyjeżdżają z Rosji musza przejechać przez LNR… viola! LNR ma pełną kontrolę nad obrotem towarami między DNR, a Rosją stąd takie podejście. Któż by się spodziewał, że idea Noworosji będzie się kończyć tam gdzie zaczyna się podział hajsu…

Dopytuję u pomoc humanitarną, legendarne rosyjskie konwoje. Słyszę, że oni ich nie widzieli, tutaj nic nie dociera. Dostają jedynie, podobnie jak w Doniecku raz w miesiącu pomoc od Achmetowa. Znaczy ta pomoc też nie jest dla wszystkich. Grupy inwalidzkie, emeryci, dzieci, kobiety. Oczywiście nawet nie sugeruję, że w tych konwojach może być broń. Skoro cała granica z Rosją tutaj jest pod kontrolą republik, przejeżdżały sobie przez nią jak gdyby nigdy nic Grady, czołgi, BTRy to po kiego robić cyrk z konwojem… gdy nasze media histeryzowały przy przejeździe pierwszego konwoju czułem wybitne zażenowanie. Naprawdę nie rozumiecie, że konwoje sprawdza OBWE, dziennikarze i ponoć nawet przedstawiciele ukraińskiej służby celnej. Oczywiście nie zaprzeczam, że obok konwoju może pojechać inny tir, już z amunicją…

Idę na miasto. Jest już po 15stej. Nie ma marszrutek do Debalcewa, albo prawdopodobnie nie ma. Nic, dojadę na paputki lub autostopem, jeden pies, po prostu za pierwsze przyjęło się płacić. A, że Ukraina biedna to to pierwsze dominuje. Ukraina… no tak. Tu już nie ma Ukrainy.

Wychodzę w stronę drogi Donieck – Debalcewo – Ługańsk. Jest od niedawna otwarta, od kiedy separatyści zajęli miasto. Jakiś kierowca pyta, w którą stronę trasa na Ługańsk… co oni mają w głowie? To jest niesamowite. Tylko w ruskim świecie ludzie pytają mnie o drogę. Plecak, namiot, karimata, no prostu podróżnik – bezdomny widać ze 100 metrów, a mimo to oni mnie pytają… Do dzisiaj tego nie ogarniam.

Odpowiadam, że ja nie miestny no… tam znak był i raczej na prawo należy jechać. Aha, aha. A można z Wami zabrać się do Debalcewa? Można. No i autostop w Donieckiej Republice Ludowej odhaczony…

Na przedzie dwóch mężczyzn, na tyle oprócz mnie młoda kobieta i równie młody mężczyzna. Mały vanik. Jadą do Ługańska. Z Ukrainy. Jak już wspomniałem granica LNR – Ukraina zamknięta, muszą jechać naokoło przez Gorłówkę. Debalcewska granica toże zakryta. Mieszkają w południowej części miasta. Z jednej strony to północne rejony ucierpiały najmocniej (są w bezpośrednim zasięgu praktycznie każdego typu artylerii używanej na tej wojnie), z drugiej także tej, którą kontrowali Ukraińcy podczas oblężenia miasta.

Opowiadają, że jak oni mogą być za Ukrainą gdy w czasie oblężenia Ukraińcy potrafili przejechać się BTR-em i po prostu strzelać po domach. Nie mogę potwierdzić ani zaprzeczyć oczywiście ale niestety słyszałem co nieco o walkach pod Ługańskiem od strony ukraińskiej. Skoro byli w stanie wewnętrzne konflikty rozwiązywać posyłaniem swoich własnych żołnierzy na śmierć w boju to nie zdziwiłbym się gdyby mścili się na ludności cywilnej za brak poparcia Ukrainie… a akurat w ługańskiej olbasti poparcia nie było.

Pytam o Mozgowoja, Ałeczewsk jest po drodze do Ługańska. W odpowiedzi słyszę, iż Mozgowoj to ludowy bohater, wielki człowiek. Kto go zabił? Taka sama odpowiedź co przy wjeździe do DNR. W miarę czasu będzie widać coraz wyraźniej, że Zacharczenko jest znacznie lepiej postrzegany od Płonnickiego… nic się nie dzieje bez przyczyny.

Przejeżdżamy dołem wokoło wysadzonego mostu i wyjeżdżamy na trasę. Wpierw wjeżdżamy do Vulheriska, wróć… teraz już Ugljegorska, używamy rosyjskiej nazwy, w końcu to prorosyjscy separatyści kontrolują ten teren. To było pierwsza miejscowość, która padła podczas bitwy w Debalcewie. Następnie przed wjazdem blokpost. Sprawdzają paszporty tylko kierowcy i pasażera na przodzie. Do mnie nie docierają… no nic, nie będę się narzucać.

Wysiadam na obrzeżach i idę w stronę centrum. Spotykam lekko podpitego mężczyznę. Pomaga naprawiać dom sąsiada. Ciężko się rozmawia, nawet bardzo. Nawet po dwóch godzinach nadal pytał czy aby na pewno go nie nagrywam w jakiś sposób. A tak na poważnie… jakie to ma znaczenie? Jakbym chciał jestem w stanie słowem dokładnie opisać, kto to, jak ma na imię, gdzie mieszka, jak wygląda, jaką pozycję zajmuje w konflikcie. Gorzej, mogę po prostu nakłamać… oczywiście staram się zachowywać anonimowość rozmówców i możliwie jak najprecyzyjniej parafrazować. Gdy uważam, że ktoś jest mocniej zagrożony przez wygłaszane opinie przekręcam bardzo mocno tożsamość.

No nic, po pewnym czasie mężczyzna, nazwijmy go Saszką zaczyna mi odrobinę ufać. Sam na czas najcięższych walk (styczeń, luty) uciekał na północ, na Ukrainę. Dosyć wcześnie pytam: „Nie rozumiem jednej rzeczy. Debalcewo znalazło się w okrążeniu, ukraińskie wojska broniły się wewnątrz. To separatyści głównie ostrzeliwali miasto. Nie rozumiem, jak Wy, mieszkańcy Debalcewa możecie uznawać tych separatystów, którzy to bombardowali miasto wyzwolicielami.”

Nie otrzymuję prostej odpowiedzi. Pokazuje mi zniszczony dom sąsiada. „Pomyśl skąd przyleciał pocisk”. Faktycznie zniszczenia są skierowane na północ, w kierunku pozycji ukraińskiego wojska. Argument nienajgorszy ale skoro Debalcewo było okrążone to nie widzę problemu aby pocisk przyleciał równie dobrze od strony wojsk powstańczych, czy jak się akurat w przypadku Debalcewa często mówi, także wojsk rosyjskich.

Poza tym po chwili dodaje, że to Ukraińcy świadomi zbliżającej się klęski wrzucali granaty do piwnic, strzelali do ludzi, czołgiem niszczyli domy, także ten… tak… w tej samej rozmowie usłyszałem dwie wersje. Czołg i pocisk artyleryjski. Ta schizofrenia, chaos informacyjny funkcjonuje non stop. I co ciekawsze, nikt nawet nie zauważa tego. To jakby część tego świata, dezinformacji. Nie mówię, że te straszne rzeczy nie miały miejsca. Straty w Debalcewie były ogromne, Saszka później doda, że sam nie widział ale słyszał, że ciała tysiącami leżały. W takim stanie nie trudno o najgorsze zbrodnie. Spirala zezwierzęcenia już nie ma gdzie dalej się kręcić.

Separatystów nazywam separatystami. Nie wiem dlaczego ich to obraża. No kurde… walczą aby oddzielić się od Ukrainy czyli odseparować się czyli są separatystami. To jest tak proste… Okej, używam też określenia powstańcy ale zasadniczo używam zamiennie. Saszka zwraca mi na to uwagę.

„Jacy separatyści? Kto? Ja? Ja niczego nie chcę, ja chcę pokoju, żeby tylko bomby nie spadały.”

Co mam odpowiedzieć? Przecież nie mam na myśli jego tylko ludzi z bronią. Zdzies uże niciewo nie paniatna… słyszę wiele razy. Nikt już niczego nie rozumie. W Bośni też nie rozumieją swojej wojny. Opowiada, że gdy inne miasta były pod ostrzałem on nie rozumiał, u niego wojny nie było. Potem gdy sam żył w piwnicy zrozumiał. Debalcewo przechodziło kilka razy z rąk do rąk.

Rozmawiamy długo, na koniec wpada mi do głowy, już jest 19, czy dałoby radę rozbić namiot u niego na podwórku. Żona się nie zgadza. Przeprasza mnie kilka razy, mówię nie ma żadnego problemu. Udaję się do centrum.

Przechodzę przez teren zakładów przemysłowych. Robię zdjęcia raczej na luzie, troszkę zniszczeń, troszkę po prostu budynków. O tu komin, tam wieża. Nagle krzyk, czemu robię zdjęcie, kto mi pozwolił. Ja w głębokim szoku… przecież to nie pracująca fabryka jakich setki w postkomunistycznym świecie. Tylko w moim Radomiu takich kilka, może kilkanaście. O co chodzi? Wyskakuje dwóch ludzi z bronią, jeden praktycznie po części mierzy we mnie kałasznikowem, no zajebiście, kurwa, mógłby jednak trzymać tą broń trochę bardziej w stronę ziemi. O co chodzi?!

Sprawdzają dokumenty. Polsza… Polsza… super.

  • Akredytacja jest?
  • Jest.
  • A co to za dokument?
  • No akredytacja…
  • Jaka akredytacja?! Co to jest?
  • Nie mnie pytajcie, wasza dnr-owska władza wydała, ich pytajcie co to za dokument.
  • Idziesz z nami

Jeden za mną, drugi przed mną. Coś rozmawiamy. Oczywiście na dzień dobry nie może zabraknąć polskich najemników po stronie ukraińskiej, wręcz hordy.

  • Tam po drugiej stronie walczą twoi koledzy, polscy najemnicy. Dlaczego przyjeżdżacie naszych ludzi zabijać?!
  • Ja nikogo nie zabijam.
  • Wasza władza popiera Ukrainę, pomaga banderowcom!
  • Ja nie głosowałem na tą władzę.

Zbijam w prosty i skuteczny sposób. Wbrew pozorom to lepsze niż zgrywanie ofiary. Sprawa się odrobinę prostuje. Przechodzimy nad torami, koło dworca, dzisiaj jest święto zakończenia roku szkolnego. Dyskoteki, nie dyskoteki, wszędzie dzieci, małe, większe, wchodzimy do budynku. Na pierwsze piętro, cały czas jeden przed mną i drugi za mną.

  • Wchodź.

Wchodzę do pokoju wewnątrz. Pierwsze drzwi, drugie drzwi. Pojawia się dwoje separatystów. Jeden wielki, drugi chudy, jeden i drugi z grecką flagę na ramieniu. Faktycznie ten chudszy ewidentnie ma greckie rysy twarzy. W końcu ostatnie drzwi. Zdejmuję plecak, rozglądam się. Na ścianie wisi flaga, żółto – biało –czarna. Prawosławna Armia. Na bocznej ścianie portrety Stalina. Uwielbiam to pomieszanie. Po jednej stronie człowiek, który tłamsił wszelkie formy potencjalnego oporu czyli także instytucje religijne. Niszczył katolicyzm, protestantyzm, buddyzm, islam, w końcu oczywiście także prawosławie. I po drugiej stronie właśnie to prawosławie. Tego nigdy nie zrozumiem. W sensie ja rozumiem dlaczego, ale po prostu w mojej głowie się to nie mieści. To tak jakby ktoś był polskim patriotą i ubóstwiał UPA dlatego, że walczyło z NKWD. Podobna forma niespójności. Niby coś się dodaje, niby jakaś matematyka, niby liczby pasują ale 2 minus 2 nigdy nie da 4.

Rozmowa trochę rozluźnia się. Może bez przesady ale wchodzimy na jakiś poziom relatywnej normalności. Mniej oskarżeń, więcej konkretów. Sprawdzają akredytację, jest już 19-20 ciężko dostać numer do presscentra w Doniecku. Schodzi kolejna godzina, moja akredytacja nie wystarcza na Debalcewo, tu jest przyfrontowa zona i potrzebna jest wojenna. No cóż… poza tym jest zakaz robienia zdjęć wszelkim obiektom przemysłowym. Bez znaczenia czy funkcjonują czy nie. Próbuje się doszukać logiki w tak skrupulatnym egzekwowaniu przepisu. Okej, mnie zdjęcia fabryk nie są potrzebne ale ciekawość bierze górę. Rozmawiam z prawdopodobnie dowódcą, a na pewno z kimś wyższym rangą więc rozmowa też wygląda inaczej. Mówiąc wprost jest duża szansa iż mój rozmówca prezentuje znacznie wyższy intelektualny poziom od przeciętnego nosiciela broni. Uzyskuję satysfakcjonującą odpowiedź. Chodzi właśnie dokładnie o to aby nie było wiadomo, który zakład funkcjonuje, który nie. Aby ukraińska armia nie wiedziała, który bombardować.

Dodaje, że oczywiście i tak co ludzie powiedzą to Ukraińcy się dowiedzą ale zdjęcie może być dowodem, a słowo zawsze pozostaje tylko słowem.

Zgadzam się, autentycznie od razu czuć, że z takim człowiekiem mimo ideologicznej różnicy chce się zamienić kilka zdań. Dopytuję też o pochodzenie, o język grecki. No z tym jak to w Donbasie. Kto tam coś zna, kto nie… ogólnie raczej czują się Rosjanami.

Więc tak, Twoja akredytacja jest niewystarczająca tutaj ale dostajesz pozwolenie na robienie zdjęć, on pójdzie z Tobą, oprowadzi, pokaże, potem pójdziecie na policję i tam sprawdzicie wszystkie zdjęcia, potem pomyślimy co dalej. Marszrutki już nie jeżdżą, a zaczyna się niedługo godzina policyjna. Wsio.

Patrzę na mojego przewodnika… no… jakby to bezpiecznie powiedzieć w tym miejscu, w tym czasie. Gładkie rysy twarzy, niezbyt bystre spojrzenie jasno wskazują, że kariery akademickiej kolega separatysta nawet nie planował… Paszli. Wsiadamy do rozlatującego się samochodziku, razem z nami jeszcze jeden, starszy, spokojnie ponad 50 lat, wąsik, zaprawiony w boju, kijowskiej junty nie obalił i raczej nie obali ale za to posiada imponujące doświadczenie w obalaniu półlitrówek. Takich uwielbiam, serio, już wiedziałem, że będzie przeciwwagą dla no wiecie, nie mogę tutaj opisywać bogatymi epitetami, no po prostu kolegi. Po drodze dosiada się jeszcze jeden, on ogarnia miasto, będzie mówił gdzie, jak jechać.

Rozmawiam głównie ze starszym. On spokojniej, możemy nawet o historii porozmawiać, nie traktuje mnie jak wroga, a to już poło… całość sukcesu. Gdy co poniektórzy będą cisnąć zbyt grubą propagandą, wybielać siebie po całości ten będzie wchodził w zdanie i wstrzymywał potok baśni. Widać, że inaczej patrzy, dostrzega, że nie wszystko jest okej. Niestety zazwyczaj przy moich pytaniach w różnych chwilach będzie zakrzykiwany.

Zajeżdżamy na północny kraniec miasta, dalej pola, front i w końcu Ukraina. Ta część Debalcewa jest faktycznie w ruinie. Co drugi, co trzeci dom albo nie istnieje albo w połowie zburzony. Już ciemno, zdjęcia robię proforma, chyba tylko aby im przykro nie było… na wiele się przydadzą. Słyszę tony historii jak to Ukraińcy bombardowali, abym zwrócił uwagę na kierunek, po której stronie jesteśmy. Dlaczego oni do nas przyszli? Dlaczego nas zabijają?

Przechodzimy obok ukrytego w krzakach BTR-u, punktu – umocnień z równo ułożonych, worków i w końcu żołnierza w pełnym rynsztunku. Wszystko się odróżnia. Jeszcze raz, po pierwsze BTR, bez żadnych malunków, prosta zgniła zieleń, po drugie punkt, którzy nie przypomina śmietnika u mnie na osiedlu, po trzecie żołnierz, który wygląda jak żołnierz, a nie jak obszarpany powstaniec. „Najinteligentniejszy” odzywa się: „nie patrz tam tak dużo”. Nie wierzę… brakuje mi słów aby to skomentować…

Czy to był żołnierz rosyjskiego wojska? Nie wiem. Gdybym musiał obstawiać, powiedziałbym, że tak. Dużo muszę obstawiać, w zasadzie cały wyjazd opiera się na domysłach i doszukiwaniu się jakiś informacji w tym chaosie.

Dopytuję jak to z tym zajęciem miasta. Tak jak wcześniej.

  • Ukraińcy byli w okrążeniu, tak?
  • No tak.
  • To raczej Wy ich bombardowaliście, a nie oni sami siebie.
  • No jak ja mogę sam ostrzeliwać swoje miasto?! Tu moja rodzina, tu moi znajomi, no jak ja mogę?!
  • No okej, no dobra, to jak zdobyliście miasto? Po prostu z kałasznikowami w rękach?
  • A jak inaczej? To nasze miasto, my je znamy, te „naziki” nie znają, po drugie oni wszystko zostawiali za sobą.

Epicko. Tego jeszcze nie było. Separatyści zdobyli miasto bronione artylerią, czołgami, BTR-ami za pomocą kałachów. 10/10. Co następne? Z szablami na czołgi? Z maczugami? Dobra, mi odjęło mowę. Po prostu, aha.

Pytam jeszcze o Mozgowoja.

  • Geroj.
  • Kto jewo ubił?
  • Ukropy, DRG (Wywiadowczo – dywersyjne grupy, partyzantka)

Nie upewniam się nawet. Powiedzieć, że trzeba filtrować informacje to mało. Tu trzeba odwrotnie myśleć, dedukować, doszukiwać się wpadek przez przejaskrawienie propagandy.

Jedziemy na policję. Ze mną wchodzi chyba z 10 osób do pokoiku. Sprawdzanie zdjęć… ponownie „bystrzak” wiedze prym. Czasem nawet jego kumple wcinają się żeby już dał sobie spokój. Zrobiłem na przykład zdjęcie ogłoszenia aby wstąpić do armii DNR z numerem telefonu, a ten rozkminia czy pokazanie tego numeru nie jest dla nich niebezpieczne. Ten numer jest wszędzie, w internecie też. No nic… usuwam co tam chce.

No i zaczynamy rozmowę. Dziesięciu chłopa i ja. Nie jakieś przesłuchanie tylko „dyskusja” w typowo rosyjski sposób. Już o nim pisałem. Oni wiedzą lepiej co jest w Polsce, co jest w Europie, oni wiedzą lepiej kim ja jestem. Rosja nigdy nikogo nie napadła, dlaczego Ameryka tutaj lezie, dlaczego Polaki pomagają banderowcom. Nie muszę nawet odpowiadać. Próbuję o coś czasem zapytać. Niektórzy mają bystrzejsze rysy twarzy. Czy uważają, że wszyscy po drugiej stronie frontu to naziści?

  • Nie, tam nie brakuje nazistów ale są też sroczni (poborowi), ich ściągają tutaj, oni nie chcą walczyć. Uciekają przecież także do Polski, do Rosji. Mi kolega dzwonił, że nasi i oni stoją tam na froncie na blokpostach i dzwonią do siebie, u nas wódeczka, u nas kiełbaski, dawajcie popijemy i się spotykają, a potem rozchodzą się.
  • Jak jest wasze zdanie o ochotnikach z Rosji, z Osetii, z Abchazji, z Czeczenii?
  • Jak to jakie? My tu wszyscy miejscowi!

Nie wiem jakim cudem ale tym pytaniem dotarłem do „rosyjskich wojsk”. Nie pytałem o rosyjskie wojska, a o ochotników przecież… jaka tam różnica…

„Widzisz tu rosyjskie wojska? Dawaj wyjdziemy, poszukamy. Zobacz u mnie niemiecki mundur, to znaczy, że jestem Niemcem?”

„U mnie brytyjska, ja Brytyjczyk.”

„A u mnie rosyjska, o mamy rosyjskie wojska!”

Uwielbiam tą argumentację. Nieświadoma erystyka wpojona przez propagandę. Oni szczerze mogą nawet nie wiedzieć o tym co się dzieje. Serio. Macie jakąś grupkę powstańców, dowódca wyrzuca ich na blokpost i mają stać, nie ruszać się, nie jechać, stać. Skąd mają wiedzieć co się dzieje pięć czy dziesięć kilometrów dalej? To samo oczywiście jest po drugiej stronie. Nie mówię, że ja wiem, wiem, że oni sami nie wiedzą.

Dobra w końcu jedziemy dalej, noc już w pełni, dojeżdżamy na debalcewski blokpost. Dyskusja nadal się ciągnie w ciut innym gronie. W zasadzie to jedne jej fragmenty mogły się jeszcze pojawić na milicji, drugiej tutaj, różnica żadna.

Interesuje mnie sytuacja z kozakami. Potwierdzają się informacje, że były z nimi problemy i przyjechali tutaj tylko grabić. Dodali, że są też tacy co normalnie walczą za ideę, są już części armii.

Słyszę wyraźny dźwięk, jedzie coś cięższego. Przejeżdżają trzy BTR-y. Wiedziałem, że mogę na niego liczyć. Mówi na tyle cicho, że tylko ja słyszę: „A to jest tajne…”

Koło 23 przyjechali „Grecy”. Szybko i sprawnie. Razrieszają żebym tutaj mógł spać. Jak się śmieją inni „aby nie było międzynarodowego skandalu” 😉 Teraz jest tu stosunkowo cicho ale co jakiś czas jednak coś przylatuje. Rozkładam karimatę na boku, śpiwór i w kimę. Nie chcę z nimi. Nie dlatego, że się boję. Po prostu będą mi i ja będę nim przeszkadzał. A tak? Do świtu.

Z rana zjadam odrobinę makaronu, dwa pomidory i w końcu jedną ze swoich konserw. Kontynuujemy dyskusję, znaczy, dalej słucham o wspaniałej Rosji i chujowej Europie i USA. Oczywiście co jakiś czas przewija się bronienie własnej ziemi, po co nam przychodzą, mordują nas… serio to w kółko.

  • No powiedz nam, ile to już Polska straciła na rosyjskich sankcjach?
  • Poważnie? Rosja więcej. My jak sprzedawaliśmy jabłka tak w zasadzie sprzedajemy. Idą przez Turcję lub Białoruś. To prości Rosjanie płacą więcej za te jabłka.
  • Ta na pewno, Rosja to ogromny kraj, a wy malutki! Rosji to w ogóle nie rusza!
  • A z gazem? Rosja Wam zakręci gaz, skąd weźmiecie?! U was przecież nie ma gazu.
  • Jak nie ma? 25% zapotrzebowania pokrywamy ze swoich złóż…
  • Nieprawda.
  • Jeszcze budujemy gazoport skąd pójdzie gaz z Kataru.
  • Nieprawda, to wy chcecie kupować gaz z Rosji, a nie odwrotnie!

Dla każdego kto zna retorykę rosyjskiej antypolskiej propagandy nie jest to nic nowego. Resztę witam w ruskim mirze – rosyjskim świecie. Faktycznie wcześniej jak byłem w Rosji nie była aż tak agresywna, teraz jest to już wręcz ekstremizm geopolityczny.

Ale zaznaczam, że nie wszyscy. Autentycznie niektórzy mają ten błysk w oku. Aż żałuję, że to krzykacze dominują w dyskusji, z niektórymi można by poważnie porozmawiać, a nie tylko wsłuchiwać się w agresywne kanonady w kierunku Polski. Jak to Rosja może nas zniszczyć, żaden to dla niej problem. Gejropa… Parady równości, ich trzeba rozstrzelać.

  • No okej, mi to też się nie podoba ale to w Rosji jest znaczny większy odsetek aborcji niż w Europie…

Zapada cisza. Najbystrzejszy jak zawsze pierwszy dochodzi do głosu: „Ja tam nie wiem.”

Mój ulubieniec spokojnie mówi: „Rosja nigdy nikogo nie napadła…”. Jest! Już myślałem, że nikt tego nie powie! Ale wiecie, on zna historię, ale zna tą rosyjską – pozytywną. W niej się łączy prawosławie, carat, bolszewizm, komunizm i wszystko się wybiela. I na końcu tej bajki wódz, Putin.

A jeszcze dostaje się Dorzdowi (Telewizja Deszcz), jedynej opozycyjnej, niezależnej telewizji w Rosji. V Kolumna, jakżeby inaczej.

Idę na blokpost, mają mi złapać auto. Niezbyt im się to uśmiecha, akurat ci są wybitnie antypolscy. Jeden pyta mnie:

  • Ile Ty masz lat?
  • 24
  • To Ty nic o życiu nie wiesz, ja tyyyle książek przeczytałem, a Ty ile mogłeś…
  • Kim byłeś przed wojna?
  • Ja? Bezrobotnym. Polacy są sprzedajni, sprzedali swoją wiarę. Gdy my walczyliśmy za prawosławną wiarę wy sprzedaliście się katolikom…

Imponujące. Chrzest Polski był w 966, schizma wschodnia, która dała początek Prawosławiu w 1054 roku… Milczę, nauczyłem się, kurwa milczę. Jest auto do Jenakijewa, w końcu.

W Jenakijewie na przystanku zagaduje młody chłopak, typowa rosyjska twarz.

  • Aaa… z Polski… jak Ty oceniasz obecną sytuację?
  • Hah, już wiem dokąd zmierzasz. Co chcesz wiedzieć? Jakie jest moje zdanie czy rządu polskiego?

Moja odpowiedź nie ma znaczenia, jest sympatyczny ale trafiamy na grząski grunt pomagania Ukrainie. Mówiłem, że wiem dokąd zmierza.

  • Słyszałem, że Rosja posiada tyle broni aby zniszczyć świat 8 razy! Nie wiem czy to prawda, nooo tak słyszałem.

Wtrąca się inny facet:

  • Żeby jeszcze potrafiła budować… niszczyć zawsze jest komu, a komu budować?

Przy temacie ukraińskiej blokady dorzuca, że Rosjanie nie są lepsi, jak jedzie z Rosji to jest tak samo: to, tamto im nie pasuje, że za dużo wiezie… trzeba płacić. Tak im pomagają.