Deprecated: Optional parameter $i declared before required parameter $post_id is implicitly treated as a required parameter in /usr/home/Nero12/domains/piotrryczek.pl/public_html/wp-content/plugins/advanced-custom-fields-pro/pro/fields/class-acf-field-repeater.php on line 715 Deprecated: Optional parameter $i declared before required parameter $post_id is implicitly treated as a required parameter in /usr/home/Nero12/domains/piotrryczek.pl/public_html/wp-content/plugins/advanced-custom-fields-pro/pro/fields/class-acf-field-repeater.php on line 781 Deprecated: Optional parameter $name declared before required parameter $field is implicitly treated as a required parameter in /usr/home/Nero12/domains/piotrryczek.pl/public_html/wp-content/plugins/advanced-custom-fields-pro/pro/fields/class-acf-field-flexible-content.php on line 1052 Deprecated: Optional parameter $i declared before required parameter $post_id is implicitly treated as a required parameter in /usr/home/Nero12/domains/piotrryczek.pl/public_html/wp-content/plugins/advanced-custom-fields-pro/pro/fields/class-acf-field-flexible-content.php on line 1088 Deprecated: Optional parameter $i declared before required parameter $post_id is implicitly treated as a required parameter in /usr/home/Nero12/domains/piotrryczek.pl/public_html/wp-content/plugins/advanced-custom-fields-pro/pro/fields/class-acf-field-flexible-content.php on line 1140 Deprecated: Optional parameter $id declared before required parameter $field is implicitly treated as a required parameter in /usr/home/Nero12/domains/piotrryczek.pl/public_html/wp-content/plugins/advanced-custom-fields-pro/pro/fields/class-acf-field-gallery.php on line 300 Duchy Donbasu Piotr Ryczek

Duchy Donbasu

Imiona, miejsca, osoby, narodowości zostały lub mogły zostać pozmieniane. Podobnie niektóre niemające znaczenia dla całości opowieści niuanse. Podanie jakichkolwiek jednoznacznych szczegółów mogłoby być wyrokiem śmierci dla bohaterów, czasem dosłownie bohaterów, tego reportażu. Uzyskane informacje i opowiedziane historie zostały przez mnie możliwie precyzyjnie przekazane.

Na terytoriach republik nie wszyscy popierają powstanie i tym bardziej lokalne władze. Niektórzy pozostali za Ukrainą. Nie bez przyczyny. Aby znaleźć takich ludzi w krainie cichego terroru trzeba mieć odrobinę, a może i nawet dużo szczęścia. Żyją po cichu, często wzajemnie o sobie nie wiedząc. Bo jak? Nie możesz być pewny, że twój kolega ze strachu przed ukraińską partyzantką nie doniesie na ciebie na policję. Nie wiesz czy wrócisz żywy z przesłuchania. W świecie fałszu i dezinformacji te promyki przebijające się przez chmury propagandy są jak duchy.

Duchy.

Jestem w miejscowości, w której nie kojarzę aby był jakikolwiek polski dziennikarz. Może był. Nie wiem. Ja sobie pomyślałem, że skoro szykuje się noc w namiocie to lepiej udać się głębiej wewnątrz republik, powinno być mniej powstańców i wojska. Powstańców faktycznie jest niewielu. Z tymi drugimi się kurewsko przeliczyłem. Zapomniałem, że tu nie tylko trwa powstanie… jest drugie dno.

– Usłyszysz, każdej nocy jeżdżą.

Niedługo później zapada zmrok. Zaczyna się też godzina policyjna. Słyszę. Jadą. Ciężki sprzęt. Armia, której tutaj nie ma. Armia Duchów.

Duchy.

Nie zamieszczę żadnych dowodów na wiarygodność tych opowieści. Nawet o nie nie pytaj. Nie chcesz wierzyć w świat, który przedstawię? Twój wybór. Życie spotkanych przez mnie osób jest ważniejsze. Przez ponad tydzień spotkałem na terenach opanowanych przez separatystów trzy osoby o wyrazistych antypowstańczych i proukraińskich poglądach. Każda z nich to oddzielna historia.

W reportażu nie ma żadnych więcej zdjęć. Zdjęcia wykorzystane zostaną w filmie podsumowującym cały wyjazd.

Duch pierwszy.

Idę przez miasto, Szachtiorsk, nieduże w centrum donieckiej republiki. W jednej linii z Torezem i Snieżnoje tworzy praktycznie ciąg zabudowań. Obwód doniecki już za czasów Związku Radzieckiego był jednym z najgęściej zaludnionych jeśli nie najbardziej. Dochodzę do małego parku w którego centrum znajduje się adekwatnie mały pomnik. Prosty, jak większość sowieckich pomników. Na nim dwie wyryte twarze, dwa podpisy, „bohaterom wojny afgańskiej”. Spoglądam na zwisający z mojej szyi szal. Jest genialny na upał, idealnie chroni od słońca, a skóra w ogóle się pod nim nie poci. Jest w barwach czarno-czerwono-zielonej. Kolory dzisiejszej flagi Afganistanu, pamiątka z Kabulu, stolicy. Nie mogę sobie odmówić. Pod nosem sam do siebie mamroczę „Nikt was tam nie zapraszał”. Jedna z wielu rzeczy, za które nienawidzę Związek Radziecki, za rozpętanie wojny, która trwa do dzisiaj. Ile sierot, ile kalek, ile cierpienia, na każdym kroku afgańskiej rzeczywistości widać ślady sowieckiego dzieła. Aby Breżniewowi ziemia ciężką była, za dobicie Morza Aralskiego, za Praską Wiosnę!

Zauważam przy ławce trzy osoby. Kobieta i mężczyzna w średnim wieku i jeden młodszy chłopak. Na początku jakoś bezwolnie ich mijam. Włóczę się bez konkretnego celu. Jednak twarz tego jednego mężczyzny mi nie pasuje, niewiele takich tutaj, jest inna. Bystre, ciepłe, przenikające spojrzenie, to naprawdę czuć. Zrobiłem 10 kroków od ich ławki. Intuicja mi mówi, że chyba warto zapytać. Intuicja… to brzmi jak jakaś metafizyka, a to przecież brutalna kalkulacja na poziomie świadomym i podświadomym. Zatrzymuje się, odwracam, patrzę. Wracam się, podchodzę.

  • Dzień dobry
  • Dzień dobry
  • Przyjechałem do Was, z Polski i chciałbym zapytać jak tutaj żyjecie?

Pytanie o wszystko i nic. Pytanie sonda. Bezpiecznie neutralne, a pierwsze słowa w odpowiedzi mówią bardzo dużo. Sam ton głosu, spojrzenie, reakcja niewerbalna na to pytanie od razu informuje co się będzie dziać dalej.

Odpowiedź spokojna, twarz wymowna. Miałem rację.

  • Źle żyjemy. Strzelali tam wczoraj…

Kobieta go wyraźnie odciąga, strach w oczach, w ruchach. Młody chłopak nic nie mówi, wolno kręci głową w różne strony. Wiem wszystko. Wiedziałem do kogo podejść. Zadaje kolejne pytanie, kolejne zadane w dwuznaczny sposób. Tak, że daję intelektualne poczucie bezpieczeństwa ale jednocześnie tak, że mój rozmówca doskonale wie, że pytam o coś innego, pytanie, które ma nas zaprowadzić zdecydowanie dalej.

  • Kto strzelał? Tutaj przecież teraz nie ma wojny?
  • A kto to wie… strzelali się między sobą. Tu nic nie jest oczywiste. Nie wszyscy tutaj popierają powstanie. Jest takich trochę.

W Szachtiorsku można znaleźć bez problemu nie jedno graffiti z napisem „Oplot”. To nazwa batalionu, którego dowódcą jest obecnie urzędujący premier DNR, Aleksandr Zacharczenko. Wygrał wojnę domową w skali mikro wewnątrz republiki.

Kobieta już jest spanikowana. Odchodzi z młodszym mężczyzną. Zostajemy tylko my. Pytam czy ma chwilę czasu, ma.

  • Ile tutaj ludzi może popierać Ukrainę, no tak procentowo? Wiadomo, że ciężko to stwierdzić, bo wszyscy tacy się boją.
  • Może i nawet trzydzieści. Wiele osób. Na pewno co najmniej trzydzieści procent będzie przeciwko obecnej władzy. Ja już starszej daty jestem, ja swoje przeżyłem, ja za siebie już się tak nie boję, boję się za rodzinę. Żeby im się nic nie stało.

Między być „przeciwko powstaniu”, a „być za Ukrainą” jest duża różnica. Tak samo jak być „przeciw Ukrainie” i „za rebelią”. Trzeba wyraźnie odróżniać te cztery, nie zawsze symetryczne, pozycje.

  • Chcesz wyjechać na Ukrainę, z DNR?
  • Chcieć chcę ale gdzie? Z czym? Tutaj mam dom, tu chcę żyć. Zobaczymy, w którą stronę to pójdzie. Tutaj teraz nie ma przyszłości…
  • Można usłyszeć, że tutaj stacjonują rosyjskie wojska.
  • Tu jest wszystko. Oni też. O widzisz?

Pokazuje na dwóch powstańców. Jeden wykonuje ruchy w stylu wschodnich sztuk walki, no prawie… taka karykatura, drugi robi mu zdjęcia.

  • Oni mają zamorożone głowy.
  • Słucham? Zamorożone?
  • Głupi są, „od zimna” im wszystko pomieszało się. Tylko idioci i bezrobotni walczą w tym powstaniu.

Nie może zabraknąć szabrownictwa.

  • Kradli? Oczywiście…
  • A Ukraińcy?
  • Też, tam jak weszli do wsi tuż obok Szachtiorska, tam też rozkradli co się dało. To wojna, wielu przyjeżdża zarobić na swój sposób. I tylko po to.

Dodaje, że Ukraińcy grzebali swoich w parku, niedaleko. „Tutaj wszystko było…”

Przychodzi kobieta i mężczyzna, ci co wcześniej. Żegnamy się. Udacie… Udacie…

Krótka rozmowa, kilka minut, nie wymagam więcej, wyróżniam się z plecakiem, stanowię zagrożenie. Doskonale to rozumiem.

Duch drugi.

W jednej z miejscowości po drodze do Debalcewa zatrzymuje się w knajpie. Siadam, większość czasu spędzam pisząc tekst. Obok mnie siedzi wielki facet, długie włosy, posiada głośny, donośny głos. Wyrazisty, ale nie chamski. Specyficzny typ. Zaczynamy rozmawiać. O mnóstwie rzeczy. Od znaczków pocztowych, których zbieraniem pasjonuje się po kwestie bliższe, namacalne, tutejsze. Ma dużą wiedzę, momentami wręcz przewyższa mnie w znajomości mojej własnej historii. Język, którego używa też jest odrobinę bardziej skomplikowany, zdecydowanie bardziej od używanego przez przeciętnego reprezentanta proletariackiego społeczeństwa tego świata kopalń i hut. Nierzadko muszę dopytywać.

Zaczynamy rozmowę dosyć abstrakcyjnie. Poruszamy się po horoskopach, jakiś baranach, roku kozy… Ostra jazda zaczęła się przy interpretacji jakim jestem człowiekiem. Wsłuchuje się. Moment, moment… pasują do mnie, coś mi nie gra, okej znam te konstrukcje psychologiczne. Można ich używać do każdej osoby. Zapomniałem naukowego określenie tych prostych sztuczek stosowanych w horoskopach i podobnych zabawach do robienia hajsu. W miarę szybko uciekam w interesujące mnie tematy.

Nie popiera powstania. Mówi, że walczą w nim debile.

  • Posłuchaj, tu jest Rinat, znasz?
  • No Achmetow (największy oligarcha, najbogatszy człowiek na Ukrainie, jego interesy znajdują się głównie w Donbasie, kominy z napisami jednej z jego firm, DTEK, są rozsianie po obu stronach frontu).
  • Dokładnie. Tam, w Dniepropietrowsku. Kołomyjski (mer Dnipro, oligarcha, właściciel PrivatBanku, uznawany za drugiego/trzeciego najbogatszego oligarchę na Ukrainie).
  • No tak.
  • No i oni.

Niezbyt szybko, agresywnie, mocno zgniata dłonie. Pokłócili się. „Tu wszystko jest za.” Pociera środkowym i wskazującym palcem o kciuka, znany wszystkim gest symbolizujący pieniądze.

Jest w tym swoja logika. Według mnie trochę upraszcza konflikt ale jeśli spojrzeć w przeszłość, rok temu, to Achmetow od samego początku dziwnie balansował, w zasadzie robi to po dziś dzień, a Kołomyjski praktycznie jak tylko zaczęła się rebelia zaczął finansować formujące się jednostki ochotnicze. Paradoksalnie to raczej Kołomyjski jest głównym oligarchą sponsorującym proukraińskie bojówki, a nie prezydent, przecież również jeden z czołowych oligarchów Ukrainy, Petro Poroszenko.

Dima, niech będzie Dima mówi, że w jednym z klubów w Doniecku powiązanych z tematem znaczków pocztowych (tak, tak…) spotkał oficera rosyjskiego wojska. Trochę popili, pograli na gitarach, temat zszedł na zaangażowanie Rosji w konflikt:

  • Ty okupant.
  • Co? My przyjechaliśmy was chronić.
  • Przed kim?
  • Przed banderowcami. Przed faszyzmem.
  • Odpowiedz mi, jesteś rosyjskim żołnierzem?
  • Tak.
  • Przekroczyłeś granicę z Ukrainą?
  • Tak.
  • Z bronią?
  • Tak.
  • No to jesteś okupantem. Zabiłeś już kogoś?

Dima opowiada, że wtedy żołnierz pokiwał w dwuznaczny sposób głową. Prawdopodobnie sam nie wiedział. Kogo obchodzi wystrzelona kula, wystrzelony pocisk? Każdego obchodzi przylatująca kula, przylatujący pocisk… te mogą już zabić nas.

Innym razem jakoś przypadkiem pojechał inną drogą do domu. Sam nie pamiętam do końca tej historii, dlaczego akurat tak, nie ma to znaczenia. Powiedzmy, w głębi Donieckiej Republiki gdzie prawdopodobnie stacjonują rosyjskie wojska. Jadąc drogą trafił na kilkudziesięciu młodych chłopaków – w pełnym rynsztunku, nakolanniki, kamizelki kuloodporne, hełmy, kompletne umundurowanie. Od razu było widać, że nie mają nic wspólnego z tym pospolitym ruszeniem. To byli żołnierze armii, której tutaj nie ma.

Wyciąga półlitrową buteleczkę z żółtawo – brązowatym płynem.

  • Kiedyś kupowałem koniak, a teraz? Drogo. Wiesz co to jest?
  • Domyślam się…
  • Spiryt.

Pociąga konkretnego łyka. Popija piwem i zagryza kotletem. Kontynuujemy rozmowę.

„Ci, apałczeńcy jak się nazywają, powstańcy. Debile. Sami siebie zagnali w kocioł, jak świnie. Na własne życzenie. W referendum nie było żadnego wyboru, opowiadają, że to było referendum za autonomią, jaką autonomią? Tak czy siak chodziło o oddzielenie się. Wszyscy myśleli, że pójdzie jak z Krymem. Hop i do Rosji…”

Rozmowa trwała długo. Zakończyła się kiedy buteleczka z eliksirem mądrości opróżniła się. Trzeba przyznać, że mimo konkretnej ilości wysokoprocentowego alkoholu trzymał się całkiem nieźle. Ale to akurat typowe tutaj…

Duch Trzeci.

Rozmawiam z kobietą. Jak już nie raz pisałem niezbyt lubię rozmowy z kobietami w realiach wojny. Opowiada o wielu różnych rzeczach, głównie o wojnie i bombardowaniach. Wspomina też o Krymie. Akurat wtedy przypomniało mi się iż Krym nie został po prostu oddany Ukrainie, to była zamiana. Krym przypadł ukraińskiej SSR, a Kubań rosyjskiej. Kobieta, tak po prostu, bez żadnej argumentacji, przytaczania faktów zaprzecza. „Nie masz racji, to nie było tak, Krym był prezentem dla Ukrainy.” Większości Rosjan nie przekonasz. Nawet jak udowodnisz swoją rację, oni i tak dalej będą wierzyć w swoją wersję. W 1939 Związek Radziecki też nie napadł Polski. Nie i koniec, nic takiego nie było. Po prostu. Nie ma dyskusji. Nieprawda i kropka. Przerabiane wielokrotnie. W najlepszym wypadku nastąpi skrajna forma relatywizowania. Zawsze była jakaś pozytywna przyczyna. A to w Polsce ratowali prawosławnych, a to Afganistanowi nieśli cywilizację. Czołgami kurwa. Tak jak Amerykanie niosą demokrację bombami. Nienawidzę obu tych imperialnych tworów.

Obok nas znajduje się zniszczony dom. Kobieta opowiada jak to Ukraińcy ostrzelali go, kierunek jest oczywisty. Tylko tu coś nie pasuje. Dom był odseparowany, specyficzny, wyróżniający się, jakby ciut z boku. Wyraźnie nie stanowił jednolitej części z obiektami wokoło. A dziwnym trafem idealnie w niego trafił pocisk zabijając dwie osoby. Nie będę się kłócić… szczerze sam nie pamiętam jak przechodziła w tym rejonie linia frontu w lecie zeszłego roku.

Porównuje sytuację w Donbasie do Lwowa.

  • Lwów to przecież polskie miasto, chcielibyście aby wrócił do Polski!
  • Nie jest polskim miastem.
  • Jak to nie jest? Swojej historii nie znasz?
  • Znam. Historycznie Lwów to polsko, żydowsko, ukraińskie miasto. Dzisiaj jednak to ukraińskie miasto. Żyje tam ponad 90, może 95% Ukraińców, Polacy tam to etniczna ciekawostka, niech pozostanie na Ukrainie, poza drobnymi wyjątkami nikt w Polsce nie chce odzyskiwać Lwowa. Ukraińcy zasadniczo szanują polską spuściznę we Lwowie, niech tak pozostanie.

Ucisza się. Odpowiada zdziwiona, że „to dobrze iż tak pokojowo, po przyjacielsku się odnosicie…”

Obok stoi mężczyzna. Nie udziela się w ogóle podczas dyskusji. Nawet gdy potem dołącza do rozmowy znajomy kobiety tamten nadal pozostaje nieobecny. Zajmuje się różnymi rzeczami, czasem znika. W końcu kobieta ze swoim znajomym odjeżdża. Akurat wtedy ten mężczyzna staje niedaleko mnie. Niegłupia twarz, ton głosu też taki, wprawiony, to jest język przy którym czasem muszę się mocno wsłuchać, poprosić o wyjaśnienie. I bynajmniej nie chodzi o lokalny slang.

Szybko dostrzegam, że coś jest nie tak. Nie pojawiają się żadne prowokacyjne pytania, oskarżenia pod kątem Polski, Europy, mężczyzna lawiruje, nie atakuje mnie, nie atakuje ukraińskich wojsk. Nazwijmy go Lento. Próbuję coś dalej wybadać ale nadal trafiam na elastyczny, taki płynny sposób rozmowy. Nawet krzty rosyjskiej propagandy… Nic o polskich najemnikach…

Zaczyna sam opowiadać: „W ten dom nie trafili Ukraińcy.”

  • A kto?
  • DNR-owcy… (powstańcy, separatyści Donieckej Narodnajej Respubliki)

Ciągnę dalej, potrzebuję jakichkolwiek dowodów. Tak po prostu nikomu nie wierzę, w ogóle nie wierzę nikomu. Celem rozmowy nie jest wiara lub niewiara, a analizowanie informacji i ocenienie wiarygodności mojego rozmówcy. Pełna wiarygodność to stan wyłącznie teoretyczny, utopijny, ale mogę uznać iż ktoś jest wysoce wiarygodny, na tyle, że przyjmuję przekazane informacje jako prawdę.

  • Skąd wiesz?
  • Słyszałem. Dd wystrzału do wybuchu była sekunda, góra dwie. To bardzo mało. Ukraińskie wojska były za daleko aby w tak krótkim czasie przyleciał pocisk. To naprowadzany GPS-em pocisk gradu. Nie ma możliwości trafić zwykłym tak precyzyjnie, dokładnie w ten dom trafił… Tylko jeden, tylko w ten dom.

Zaczyna się robić ciekawie. Nawet bardzo. Dochodzimy do sedna.

  • Tak szczerze, to ja jestem za Ukrainą…
  • Nie popierasz powstania?
  • Nie.
  • No to dosyć niebezpieczna pozycja tu i teraz…
  • Bardzo. Widziałem i widzę co tu się dzieje, żyjemy po cichu jak partyzanci, sam widziałeś. Milczę przy rozmowach. Nigdy nie wiesz na kogo trafisz. Co do ostrzału miasta… Oni sami ostrzeliwali z moździerzy „to” miasto.
  • Hm? DNR-owcy?
  • Tak. Stałem z lornetką i z okna z wyższego piętra obserwowałem. Rozstawiali moździerz 300m stąd i pocisk leciał na drugą stronę miasta i tak w około. Po to aby potem wszystko zwalić na ukraińską armię, na banderowców. Na to były rozkazy, „ukoszmarnienie goroda”. Miał nastać terror, ludzie mieli się bać. Popierać powstanie i nienawidzić Ukraińców.

To jest straszna taktyka, głównie z kierowanymi pociskami. W takiej wersji wydarzeń ktoś przecież musiał kierować ogniem albo podrzucić nadajnik GPS… to znaczy, że ktoś z „nas” jest zdrajcą, zabija samych swoich za pieniądze. Rozpoczyna się tworzenie paranoidalnej atmosfery strachu gdzie każdy jest potencjalnym wrogiem każdego. Idealny świat dla służb specjalnych. W końcu to one go kreują…

  • Okej, ale myślisz, że powstańcy sami by swoje miasto ostrzeliwali? Wiesz, też patrzę z drugiej strony.
  • A dlaczego nie? Ja nie myślę. Ja wiem. Jestem w absolutnie przekonany, że co najmniej 90% zniszczeń w mieście było skutkiem bombardowania przez tych powstańców. Mój kolega opowiadał jak to jego znajomi się chwalili, że w lecie była kruta, zajebiście, było wszystko, hajs, wóda, heroina. Ćpali i potem za rozkazem ostrzeliwali. Co im za różnica. Do powstania poszedł wpierw w dużej mierze element, margines społeczny. Tak, większość poszła za ideologią ale w większości to byli alkoholicy, bezrobotni, przestępcy, narkomani. Wielu już nie walczy, co mądrzejsi zauważyli, że to wszystko poszło nie tak jak powinno, jedni uciekli do Rosji, inni po prostu zostawili broń. Część oczywiście poginęła.

Dodaję, że faktycznie. Serbowie już wrócili, podobnie wielu ochotników z Rosji. Coraz więcej grup nie widzi sensu dalszej walki w ramach wojsk powstańczych i albo wraca albo demobilizuje się sama. Co do alkoholików… w cenzusie na terenie Donbasu powinna być chyba dodatkowa podgrupa „alkoholik”. Poziom rozpicia jest dla mnie ogromny, porównywalny lub może nawet większy niż w wielu zapomnianych dziurach w Rosji. Co do narkomanii… Donbas zawsze był pod tym względem na szczycie statystyk Ukrainy.

A tak ogólnie czy posiadam jakieś dowody czy mój rozmówca mówi prawdę? Jako takich nie mam i nie mogę mieć ale faktycznie miejscowość, w której mieszka jest niewielka, a jak sam dodał oni przecież wychowywali się razem więc też wie, kto, gdzie i co. Ci ludzie po prostu się znają od najmłodszych lat. Plotki, ploteczki migrują sprawnie w niewielkich społecznościach i można wiele się dowiedzieć jeśli tylko ktoś chce. Niestety większość chce po pierwszych bombach już tylko pokoju i nie interesuje ich nic poza tym. Powiedziano im, to jest w mediach albo separatyści że Ukraińcy wystrzelili pocisk? To znaczy, że tak było, po co zadawać pytania, najważniejsze aby kolejne nie spadły.

  • No ale okej, Ty to wiesz, nie są to w takim razie jakieś tajemnice, ludzie się znają, to dlaczego nie popierają Ukrainy?
  • Ludzie tutaj uwierzą we wszystko w telewizji. Tak jak im powiedzą. Nie przekonasz ich. Oni do dzisiaj wierzą, że w Słowiańsku ukrzyżowali dziecko… Tutaj jest inna historia, ludzie nie znają innej. Sam słyszałeś. Oczywiście, że w ’54 była zamiana Kubania za Krym. Lenin dzielił narody po swojemu, Chruszczow po swojemu. Wot wsio. Ale co zrobisz? Tak jest ze wszystkim. Skoro powiedzieli to tak jest.

Lento mówi, że chce sprzedać dom i uciekać na Ukrainę. Tutaj nie ma dla niego miejsca. Ludzie mają w głowach LifeNews (rosyjski kanał informacyjny), we władzach są bandyci. Co mu tutaj pozostało? Sam też był górnikiem, gdy był Majdan chciał pojechać aby tych wszystkich Majdanowców wywalić. Ale potem zaczęło się to całe niby-powstanie, zobaczył jak to się odbywa od środka, widział i słyszał jak jechały grady, czołgi, smercze, huaragany…

  • W sklepie kupili? Gdyby nie Putin nic by tutaj nie było. Najbardziej mnie denerwuje jak cały czas oni, powstańcy krzyczą: „Na chuj oni, Ukropy przyszli tutaj do nas?” Jak to po co? To przecież ukraińska terytoria, to Rosjanie przyszli tutaj, kto przekraczał czyją granicę? To my bronimy swojej ziemi.

Ani razu Lento nie podnosi tonu głosu. Są emocje ale duszone. Przyzwyczaił się już chyba do bycia ideologicznym szczurem, żyć w światopoglądowym kanale i nie wychylać zbytnio głowy przez włazy…

  • Co możesz powiedzieć więcej o rosyjskich wojskach?
  • Codziennie tutaj jeżdżą. W Szachtiorsku stacjonuje najwięcej ciężkiego sprzętu, tam są ich bazy logistyczne. Zajdzie zmrok, godzina policyjna, wszystko się zacznie, usłyszysz jak jadą. Niedaleko jest ich sztab na cały Donbas. To wszystko Rosjanie z Rosji, nie ukrywają się nawet z tym. Jeden z Ufy, drugi, sam nie pamiętam. Rozmawiałem z nimi, sroczniki, poborowi. W sztabie za to już oficerzy, starsi, najemnicy. W Rosji nietrudno o najemników. Jest bieda, ja tam byłem, ja wiem, ludzie za pieniądze pojadą walczyć.

Ma rację. Najwięcej ochotników jest z Osetii i Czeczenii. Pomijając aspekt historii z ostatnich lat są to też jedne z najbiedniejszych republik w Federacji. W Czeczenii nieoficjalnie bezrobocie sięga 50%. Tak, odbudowa republiki idzie bardzo szybko ale co z tego? Za kremlowskie diengi zbudują drogę, meczet, szpital. Co dalej? Będzie z tego stała praca? Nie muszę dywagować. Nie ma. A na wojnie zawsze można dobrze zarobić.

  • Jak była bitwa o Debalcewo to niedaleko stąd tłukły Tulipany i Hiacynty (kolejno samobieżny moździerz i samobieżna haubica, ciężka artyleria używająca również pocisków burzących).
  • Haubice?
  • Tak.
  • Ile w prostej linii może być stąd do Debalcewa?
  • Jadąc po drodze faktycznie jest daleko, jedziesz na około. W prostej linii? Dwadzieścia, może trzydzieści kilometrów.
  • Haubice strzelają i na 40km…
  • Dokładnie. Codziennie słyszeliśmy. A jeszcze w styczniu to wszystko do nas przyjeżdżało. Było wyraźnie widać, że szykuje się coś dużego. (bitwa o Debalcewo w pełnej skali wybuchła w lutym)

Wracamy do apałczenia.

  • Słuchaj, oni tutaj między naszą miejscowością, a Szachtiorskiem ustawili swego czasu trzy blokposty. Ot tak po prostu. Potrzebujesz albo kupić pozwolenie na przejazd w administracji, albo płacisz po 100 hrywien na poście. Po prostu. Chłopaki zorganizowali sobie biznes. Teraz już ich nie ma.

W głowie mi się nie mieści. Znaczy może inaczej, jest to bardzo logiczne posunięcie. Ale to bardzo mocno podważa ludowość powstania… albo może wręcz odwrotnie? Wszędzie gdzie coś było „ludowe” zaczynały się mnożyć przeróżne patologie. W świecie wojny tym bardziej.

  • Jak jest z kopalniami?
  • Nie wiem jak wszędzie ale na przykład tutaj trwały walki między batalionami Oplot, Dobro i Kozakami. Wygrał Oplot, to jest kopalnia Achmetowa ale w tej chwili to Oplot trzyma nad nią pieczę. Jaki jest podział zysków? Nie wiem.
  • Oplot… czekaj… Zacharczenko jest dowódcą Oplotu…
  • Zgadza się. To przecież zwykli bandyci. Poza tym z pozostałych kopalń, zakładów, które są albo zamknięte albo tymczasowo przestały na czas wojny pracować wywożone jest wszystko co się da. Lepiej, żelazne konstrukcje są cięte na kawałki, wszystko wywożą. Codziennie wyjeżdżają dwa, trzy tiry żelastwa.
  • A jak z tą granicą między DNR i LNR. Słyszałem, że wszystkie główne granice z Rosją są pod kontrolą Ługańskiej Republiki. To dosyć wymowne.
  • Jest jeszcze w Nowoazowsk, też ważna, dużo tam tirów jeździło ale teraz wiadomo, pod Mariupolem jest front i mało tamtędy nie jeździ. Najważniejsze granice faktycznie są w Ługańskiej oblasti. Płatnickimi jak my go nazywamy (Płonnicki, prezydent LNR) chce trzymać za mordę Doniecką Republikę za pomocą takiej granicy. Jak będzie chciał będzie mógł nas tutaj zagłodzić, to on kontroluje przepływ większości humanitarki z Rosji. A bez humanitarki może być tutaj katastrofa.
  • Tak się kończy piękna idea Noworosji.
  • Przecież mówię, to są zwykli bandyci. Wszystko rozbija się o pieniądze. Wróciły lata 90-te kiedy po ulicach były kałasze i pistolety. Teraz tylko zamienili je na czołgi i grady.

Wchodzimy na temat uchodźców. Jak to było z tymi, którzy uciekali do Rosji.

  • Jechali. Wypełniali dokumenty i następnie ich wysyłali w różne miejsca. Mówili im, ty tu, ty tam. No i jechali. Tam też, na Magadan. A dalej? Radź sobie sam. Dalej nic władza nie zapewniała. A miejscowi? Traktowali jak obcych, złodziei co im pracę chcą zabierać. Przecież w Rosji jest ogromne bezrobocie i jeszcze teraz jakichś uchodźców z Donbasu im ściągnęli. Ludzie nie wytrzymywali psychicznie. Wracali. Tak to wspaniała Rosja pomagała…

Czuję ogromną ulgę. W ciągu jednego dnia, dwie rozmowy, w których rozmówcy mają wyraźnie antyrosyjską pozycję. Na chwilę wyjść z Matixu. Świata przepotężnej antyukraińskiej propagandy, która wg Lento zaczęła się już podczas Pomarańczowej Rewolucji w 2004 roku. Na chwilę wrócić w świat mi bliższy. W którym Rosja jest agresorem, w którym Rosja niesie ze sobą głównie wojnę i biedę. Tak, czasem coś zbuduje ale nierzadko po prostu odbudowuje to co sama zniszczyła.

Nie… Ukraińcy nie są wspaniali, to nie jest armia dobrodusznych krasnoludków, oni naprawdę nie cierpią separatystów, często, niestety, utożsamiając zwykłych ludzi z tymi, którzy noszą broń, wszystkich do jednego wora. Potem spada bomba i „separ” zabity… a czy miał broń… kogo to obchodzi?

Lento mówi, że popiera ekonomiczną blokadę mimo, że sam przez nią cierpi, „ludzie tutaj sami siebie zagnali w wielki kocioł. W referendum nie było wyboru, jaka federalizacja, jaka autonomia… od początku chodziło o oddzielenie się. Wielu powstańców, którzy chcieli autonomii, a nie jakiejś Donieckiej Republiki już dawno nie walczy. Nie za to poszli walczyć. Chcieli żyć w Ukrainie.”

Cichy terror na terenie republik(i) objawia się podsłuchiwaniem są telefonów i blokowaniem „niektórych” filmów w internecie. Pytam Lento o szczegóły. „Przy nawiązywaniu połączenia jest wyraźny szum, typowy dla podsłuchu.”, a co do internetu… „po prostu, wchodzisz na stronę, tekst jest, a filmów już nie odtworzysz”. Nie potwierdzam, nie zaprzeczam. Lento jako żołnierz odsłużył w oddziale specjalizującym się „tego typu sprawach”. Sprawach związanych z partyzantką.

Skoro już przy tym. Do samego momentu akcji, w tzw. DRG, dywersyjno – wywiadowczych grupach, nikt praktycznie nie zna rozkazów, dosłownie przed samym rozpoczęciem dowódca wydaje rozkazy, które są następnie natychmiastowo niszczone. Takie grupy funkcjonują z dużo dozą pewności po obu stronach frontu. Wzbudzają paniczny strach, nigdy nie wiadomo kto, nigdy nie wiadomo gdzie. Czasem działają na korzyść władz republik… zawsze można zwalić na nie winę. Jak chociażby obwiniać za śmierć Mozgowoja…

Lenta opowiada przy okazji, że w czasie wyborów prezydenckich (początek rebelii) przed komisją stali uzbrojeni powstańcy czy jak kto woli separatyści. Prawie nikt nie głosował, a jak już ktoś zdecydował się to sprawdzali kartki do głosowania.

Mojemu rozmówcy przysługuje górnicza emerytura. Nie jest stary ale załapał się na dobry okres kiedy dosyć wcześnie mógł przejść na emeryturę. Oczywiście zderza się z tym samym problemem co wszyscy tutaj. Aby odebrać emeryturę trzeba pojechać na stronę ukraińska. Od kiedy wprowadzili przepustki sytuacja stała się jeszcze trudniejsza. On, jak coraz więcej osób, korzysta z „usług” „pośredników”. Za 5-10% zabierają karty i wypłacają pieniądze. Biznes is biznes. A jak zrobić przepustkę wygodnie? Można zapłacić, ktoś pojedzie za nas na drugą stronę, wypisze dokumenty, za dwa tygodnie przepustka jest gotowa. Słyszałem wcześniej, że i czasem trzeba odczekać miesiąc, półtora…

Jest popyt, jest podaż. To takie proste i nadal wiele osób nie potrafi zrozumieć tego absolutnie podstawowego prawidła ekonomii. Co zaskakujące Lento uważa, że to i tak na swój sposób łaska Kijowa, że w ogóle cokolwiek wypłaca. Mógłby kompletnie odciąć Donbas.

Mówi, że ogląda obie telewizje. I rosyjską i ukraińską, porównuje.

  • Po satelicie?
  • Nie. Ja mam zwykła antenę, polską, jak wszyscy tutaj 😉
  • No ale przecież ukraińskie kanały zostały wyłączone…
  • W Wołnowasze pół roku temu zbudowali przekaźnik. Nie działa idealnie ale 1+1 i Kanał5 odbierają. Mogę porównać.
  • W ukraińskiej telewizji też kłamią…
  • Oczywiście. Zaniżają chociażby straty.
  • Wiesz, że chodzi aby nie płacić rodzinom żadnych odszkodowań czy rent… za „zaginionych” się nie płaci.
  • Wiem, z tym trzeba walczyć. Doskonale wiem, że na Ukrainie jest wiele do zrobienia i poprawy. Ale mimo wszystko. Tutaj jest bezprawie. Po co wprowadzili godzinę policyjną?
  • Domyślam się… ale chcę usłyszeć…
  • Po pierwsze aby jak najmniej ludzi mogło zobaczyć przejeżdżające kolumny wojsk rosyjskich. A po drugie ludzie mówili, że gdy tylko zaczynał się zmrok to bandyci z bronią rozpoczynali rabowanie opuszczonych mieszkań. Oni doskonale wiedzą kto wyjechał, a kto nie… Nie trzeba nikogo siłą zmuszać do oddania własności.

Mogłem usłyszeć też wybitnie niepopularny pogląd na blokadę:

  • Ja chcę aby Ukraina wszystko odcięła. Prąd, wodę, gaz, emerytury. Wszystko! Niech ludzie tutaj popatrzą jak wspaniała Rosja im pomoże. Tak bardzo ich ciągnie do niej. Przyspieszy to upadek rebelii, Rosja nie będzie w stanie utrzymać tylu ludzi. Im szybciej to się skończy tym lepiej.

Doskonale wie, że niestety sytuacja jest zabetonowana na co najmniej kilka, może więcej lat. Ukraińcy poszli inną droga niż Gruzini i Mołdawianie. Mimo wielu znaków zapytania o działania na szczycie władz, o dziwne konszachty Petro Poroszenki Ukraińcy kolokwialnie mówiąc, nie pierdolą się. Odcinają krok po kroku wszystko. Wokoło republik powstają potężne systemy umocnień. Chcieliście swojego państwa? Pażausta, zdechniecie przytulani przez matećkę Rasiję.

Podrzucam przykład Kosowa. Kosowo jak się oddzieliło, opowiadałem na swoich filmach. Fakt jest taki, że Kosowarzy, kosowscy Albańczycy, władza w Prisztinie nie skomleli Belgradowi aby płacił na nich. To jest nasz kraj i bierzemy za niego odpowiedzialność. Oczywiście nie do końca, były różne niuanse, chociażby z elektrycznością. Ale porównywanie pretensjonalności Kosowa i Noworosji do macierzystego państwa pochodzenia jest nieporozumieniem. Po jednej stronie dumni Albańczycy, po drugie żebrzący proletariat.

Z Lentą rozmawiamy o wielu sprawach, politycznych, nie politycznych, o tym gdzie służył, gdzie pracował. Wiele drobnych kwestii. Luźnych, mniej luźnych. Świat sowiecki to też już po części mój świat. Jak słyszę Nowokuźnieck to nie łapię się za głowę tylko rozmawiamy o zagłębiu węglowym w Ałtajskim Kraju. Nie wiem co dalej będzie z Lento. Chce tu żyć, tu jest jego dom, sam go budował. Rzucić teraz wszystko? Gdy w lecie trwały walki Ukraińcy już byli bardzo blisko jego miejscowości. Zabrakło dosłownie kilku kilometrów. Do wyzwolenia jak sam mówi. Wtedy wkroczyły regularne wojska rosyjskie, całe kolumny, mówi, że tylko w dwóch kolumnach naliczył kolejno 26 czołgów i 28 uralek z haubicami…

Wtedy rozpoczęła się bitwa o Iłowajsk. Moment przełomowy. Tysiąc – półtora zabitych Ukraińców. Historia zmieniła swój bieg.

Nadzieja umiera ostatnia. A tacy jak on, duchy, gdzieś wewnątrz tego chorego świata przenikają, funkcjonują. Oni są. Istnieją. Jeszcze.