Saura (3/17): Długa droga do pierwszej narodowej rewolucji

Na pierwszy ogień opowiem o tym co doprowadziło do tego bezprecedensowego ponad religijnego społecznego wybuchu w Libanie. Aby zrozumieć skąd u ludzi pojawiła się taka złość na system sam w sobie, a nie na konkretne partie bądź polityków (aczkolwiek obecna klasa polityczna jest utożsamiana z systemem) musimy cofnąć się do 1943 kiedy to przedstawiciele Sunnitów i Chrześcijan (Szyici mieli ówcześnie marginalną rolę) wynegocjowali tak zwany Pakt Narodowy, który stał się podstawą niepodległego Libanu determinując jego system polityczny po dziś dzień. Ów system przypomina w pewnym stopniu to co obserwujemy w Bośni tylko w znacznie bardziej pokręconej skali (a przecież już sama Bośnia jest nie lada wyzwaniem dla przyzwyczajonych do unitarnego systemu Polaków). Mianowicie każda licząca się grupa wyznaniowa w Libanie posiada przypisaną sobie liczbę miejsc w parlamencie. Pierwotnie ten podział wynosił 55% miejsc dla Chrześcijan (głównie Maronici, ale także wyznawcy prawosławia i katolicyzmu ormiańskiego jak i greckiego) i 45% dla Muzułmanów (dalej wewnątrz następowały dalsze podziały między konkretne odłamy, plus należy pamiętać, że Druzów słusznie czy niesłusznie zalicza się w tym systemie do Islamu). Poza tym przyjętą panującą do dzisiaj zasadę, że prezydentem musi być Maronita, a premierem Sunnita. Pamiętajmy, że mimo takiego podziału nic nie stoi na przeszkodzie aby istniały partie ideologiczne bądź o konkretnej wizji ekonomicznej, a nie z jednolitą afiliacją religijną.

Wcale nie takie głupie, prawda? System o dziwo przez wiele lat działał nie najgorzej (ciężko powiedzieć aby działał efektywnie, ale z pewnością Liban unikał permanentnych zamachów stanów z jakimi borykała się większość nowo powstałych, postkolonialnych państw arabskich) Wynikało to w dużej mierze z niewielkiego interwencjonizmu państwowego – każda grupa wyznaniowa działała de facto na swoje konto koncentrując się na funkcjonowaniu wewnątrz swoich skomplikowanych systemów klienckich (głównie wśród Szyitów występowała wyraźna hierarchizacja na kilka warstw społecznych z których niższe były w skutku ekonomicznych zależności podporządkowane wyższym). To też oczywiście implikowało, że w przeciwieństwie do innych arabskich tworów Liban od samego początku był państwem centralnie słabym. Dokładając do tego niewielką populację sprawiało to iż Liban był także podatny na zewnętrzne wpływy. Sytuacja zaczęła się stopniowo zmieniać równolegle z zmieniającą się demografią. Do kraju po kolejnych przegranych wojnach z Izraelem przybywały setki tysięcy palestyńskich uchodźców zbiegających z Palestyny (którym do dzisiaj odmawia się przyznania obywatelstw), a wcześniej najmniej liczni z „wielkiej trójki” i jednocześnie najbiedniejsi Szyici zaczęli stawać się liczebnie dominującym wyznaniem.

System tego nie przewidywał. Muzułmanie coraz mocniej domagali się zrewidowania reguł Paktu Narodowego. Na to wszystko nakładała się Zimna Wojna i dwaj znacznie silniejsi sąsiedzi – Izrael i Syria. Aby tego było mało ze względu na wieloletnią francuską protekcję i szerokie układy z dawnymi kolonistami Chrześcijanie stali się zdecydowanie najbogatszą grupą. Za nimi plasowali się Sunnici (wśród których już istniały spore różnice) i w końcu, już wspomniani, najbiedniejsi Szyici. Różnice były i nadal są kolosalne, a to bez dwóch zdań nie pomaga w wytworzeniu wzajemnego zaufania i poszanowania, a wręcz przeciwnie… złość zbudowana na zawiści potrafi być niezwykle groźna.

Pomińmy szczegóły – w 1975 wybuchła Libańska Wojna Domowa, teoretycznie był to konflikt między Muzułmanami, a Chrześcijanami przy bezpośrednim współudziale Izraela i Syrii, a w praktyce między wszystkich ze wszystkimi, włącznie z walkami wewnętrznymi (pod jej koniec Szyici wybijali się w bratobójczych walkach między Amal-em, a Hezbollahem, a Chrześcijanie między zwolennikami Samira Dżadży i Michela Aouna – ważne w tym kontekście, że wszyscy ci są ważnymi graczami i dzisiaj na libańskiej scenie politycznej). Paradoksalnie nierzadko kiedy już jest jasne, że wszelkie ideały upadły najłatwiej jest o pokój…

Wyniszczająca wojna (znacznie ponad 100 tysięcy ofiar, masowe czystki etniczne, kraj w ekonomicznej ruinie, wszechobecna wrogość i żal) zakończyła się porozumieniem z Taif, które to zmodyfikowało system przyznając Muzułmanom dodatkowe 5% (50-50), zmniejszając role prezydenta (tj. uderzając w Chrześcijan) i w końcu także znacznie zwiększając rolę Szyitów (wprowadzając także obowiązek tego iż odpowiednik naszego marszałka musi pochodzić właśnie z tej sekty wyznaniowej). Cóż, Libańczycy potrzebowali 15 lat mordów aby zgodzić się na pewne zmiany. Największym przegranym byli Palestyńczycy, od których to wojna się zaczęła, w której to aktywnie walczyli, a sumarycznie nic nie ugrali. Ale to opowieść na inny czas.

Kolejne 29 lat to nieustanne przepychanki i paraliże. Libańczycy mogą tylko wybierać parlamentarzystów – rząd, prezydent i marszałek są już w gestii owych deputowanych. Teoretycznie do podjęcia przez nich wiążących decyzji potrzeba 50% + 1, ale w praktyce potrzebne jest także 66% kworum… w kraju tak spolaryzowanym nietrudno było o faktyczne veto opozycji, która najzwyczajniej w świecie nie pojawiała się na obradach. I tak Liban przeżywał w swojej najnowszej historii wielokrotnie długie (czasem kilkuletnie) okresy bez głowy państwa.

Lata mijały, system ciągle tkwił w swoich sidłach, na lokalnej bliskowschodniej scenie urosły w siłę dwa nowe regionalne mocarstwa – Iran i Arabia Saudyjska – aktywnie wspierające przeciwstawne sobie ugrupowania w Libanie, a i w końcu, same twarze, nierzadko uwikłane w straszne zbrodnie z czasów wojny, nie ulegały żadnym roszadom. W końcu pojawiło się kompletnie nowe pokolenie. Ludzie w moim wieku nie pamiętający krwawych religijnych rzezi ale za to doskonale widzący jak ich kraj krok po kroku popada w ruinę powolutku chowając za kurtyną swój dawny blask. Ileż można?

Tak w szerszym kontekście zrodziło się hasło: „Wszyscy znaczy wszyscy”. Koniec z podziałami na Szyitów, Maronitów, Katolików, Prawosławnych, Druzów, Sunnitów, Alawitów…

Może to właśnie najważniejszy okres w historii dla tego młodego państwa? Pierwsza rewolucja narodowa, oddolna – prawdziwie libańska?

W kolejnym wpisie przedstawię ciut dokładniej jak wygląda kryzys, który doprowadził do „Saury”, innymi słowy opiszę już w węższym kontekście.

Na zdjęciu ludzie zapalający świeczki pod nowym graffiti w Trypolisie poświęconym pierwszej osobie zabitej podczas rewolucji (precyzyjnej przez siły rządowe).